sobota, 30 maja 2009

Propaganda hurraoptymistyczna...

Kilka dni temu w serwisie informacyjnym WP pojawił się artykuł nt. Linuksa. Niby nic nowego, co jakiś czas w różnych mediach o Linuksie piszą, mówią i pokazują. Robią to w różny sposób i w różnym kontekście. Cóż takiego jednak było w tym artykule, że postanowiłem się do niego odnieść?

Hurraoptymizm.

Nie lubisz Windowsa, masz go dość, coś Ci przeszkadza? Zainstaluj Linuksa.

Pierwsza sprawa - stabilność.

Na Windowsie (legalne kopie) pracuję od 2002 roku. Wcześniej z tą legalnością nie ukrywam, że różnie bywało. Osobiście bluscreena spowodowanego przez błąd systemu (a nie przez wadliwy podzespół) dawno nie widziałem. Nie oznacza to, że z Windowsa jestem zadowolony ale zarzucanie w tej chwili systemowi MS braku stabilności podważa wiarygodność piszącego.

Druga sprawa - dostępność aplikacji.

Zgodzę się, że wraz z dowolną dystrybucją Linuksa otrzymujemy więcej niż w przypadku Windowsa. Jednak należy zauważyć, że są to w większości przypadków aplikacje biurowe. O CAD/CAM radzę zapomnieć. Photoshop też działa od skoku do skoku. Niestety pod Linuksem nie mamy na chwilę obecną pełnowartościowych zamienników tych programów. (CAD/CAM - jedynie programy do projektowania 2D bez prezentacji w 3D, prezentuje to stan aplikacji pod Windows z 2000 roku. W przypadku Photoshopa - brak pełnego wsparcia dla 32bitowej wersji palety barw i okrojone możliwości pracy na kanałach to tylko niektóre z zarzutów - nie oznacza to, że w użytku domowym lub małego biura system się nie sprawdzi ale warto wiedzieć, że takie braki występują - oszczędzi to nerwów i frustracji) W przypadku rozrywki (czyt. gier) wmawianie, że większość znanych tytułów pracuje przy pomocy Wine i Cedegi jest wprowadzaniem potencjalnego użytkownika w błąd. Owszem część tytułów zainstalujemy, jednak skonfigurowanie w/w aplikacji do poprawnej pracy z którymś z nich jest swoistą sztuką i należy się liczyć z czasem poświęconym na tę czynność. Osoby nerwowe i mało cierpliwe po 20 min zaczną kląć. Bo okaże się, że działa ale jakoś nie tak jak powinno.

Trzecia sprawa - sterowniki.

Taaak... tu już sprawę opisywałem wcześniej. Pisanie, że "większość producentów..." to robienie ludziom wody z mózgu. Tak większość producentów udostępnia sterowniki, jednak udostępnienie, a stworzenie łatwych w instalacji i konfiguracji pakietów to dwie różne sprawy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że instalacji sterownika do nietypowej kamery internetowej czy też chociażby modemu kablowego na USB ma dokonać osoba nie mająca o systemie "bladego" pojęcia to otrzymamy w wyniku frustrata, który później będzie na Linuksie "psy wieszał" do końca życia.

Czwarta sprawa - sprzęt z 256MB pamięci na pokładzie.

Jasne zainstaluję Linuksa na takiej maszynie, nawet skonfiguruje go do pracy (partycja SWAP ma swój cel w takim wypadku). Tylko, że większość nowych "łatwych" dystrybucji nawet nie odpali na takiej ilości ram instalatora... Więc po jaką cholerę pisać takie rzeczy w artykule skierowanym do teoretycznie nowych użytkowników?

Osobiście nie jestem przeciwny propagowaniu Linuksa wśród użytkowników Windows ale nie w ten sposób. Nawet częściowe pominięcie milczeniem potencjalnych problemów, czy też przeinaczenie faktów spowoduje, że zamiast rzeszy nowych użytkowników otrzymamy kolejną grupę ludzi, którzy wyboru systemu nie dokonali w sposób świadomy, a tym samym zamiast być potencjalnymi użytkownikami staną się zagorzałymi przeciwnikami systemu.

Podsumowując. Propagujmy Linuksa ale róbmy to w sposób uczciwy i z pomysłem. Unikajmy niesprawiedliwej krytyki ale też nie popadajmy w skrajny hurraoptymizm. Nie podkreślajmy darmowości otwartego oprogramowania, bo open source nie oznacza freeware, a zbyt często stawia się tutaj znak równości. Pamiętajmy, że Linuks w swoim założeniu jest alternatywą dla Unixa, a nie dla Windowsa, a to dwa różne systemy i dwie różne polityki zarządzania systemem i użytkownikami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz