poniedziałek, 2 listopada 2009

Kryzys rozłożony na raty...

W zeszłym roku pisałem, że jestem za odcięciem firm i korporacji prywatnych od bezpośredniej pomocy państwa (czy to w formie pożyczek, czy w formie zwolnień podatkowych). Dla przeciętnego Kowalskiego pomoc ta oznacza rozłożenie kryzysu na raty... może troszkę mniej bolesne ale zdecydowanie dłużej trwające.

Dlaczego tak uważam?

Dzisiejsze nagłówki gazet ozdobiła informacja o bankructwie CITGroup (amerykański bank inwestycyjny, jeden z głównych pożyczkodawców dla małego i średniego biznesu). Problemy w/w instytucji zaczęły się już w 2007 roku, aby ją ratować Wujek Sam udzielił instytucji pożyczki i gwarancji w programie TARP (amerykański program pomocy bezpośredniej dla sektora bankowego finansowany bezpośrednio z budżetu i emisji obligacji przez rząd amerykański). Jak widać pomoc ta przeciągnęła tylko agonię banku. Co interesujące prezesi i zarząd mówią o restrukturyzacji i próbach naprawy - hmm... to co robili do tej pory?! Dla przeciętnego Amerykanina oznacza to, że część zapłaconych przez niego podatków właśnie poszła w błoto. Dodatkowo utrata wartości przez dolara, która była efektem masowego dodruku pieniędzy i bardzo niskich stóp procentowych, nie pomogła firmom ale zdecydowanie zaszkodziła oszczędnościom zgromadzonym przez tegoż przeciętnego Amerykanina.

Co ma upadek kolejnego amerykańskiego banku do polskiego podwórka?

Ma i to całkiem sporo. Zastanówcie się następnym razem gdy zobaczycie strajkujących górników i lekarzy, zastanówcie się gdy zobaczycie strajkujących kolejarzy czy aby na pewno ich popieracie. Wiem, że za każdym człowiekiem, który idzie w pochodzie strajkujących kryje się jakaś osobista tragedia, że każdy z tych ludzi musi utrzymać rodziny. Tylko, że domaganie się podwyżek płac przy obecnie funkcjonującym systemie ochrony socjalnej jest... hmm... nieetyczne? Może to nie najlepsze słowo ale w sumie opisuje ono dość dobrze sytuację.

Górnik, nauczyciel czy maszynista - zawody uprawnione do wcześniejszego przejścia na emeryturę. W praktyce takie wcześniejsze przejście oznacza, że przez około 20 lat człowiek ten otrzymuje z podatków emeryturę. Nie twierdzę, że praca w tych zawodach jest łatwa, miła i przyjemna. Wiem, że jest wręcz przeciwnie, jednak nie zgadzam się na to aby 45 letni człowiek mógł iść na emeryturę ze względu na zawód, który wykonywał. W tym momencie jeżeli ze względu na wiek i ewentualne schorzenia zawodowe nie może wykonywać swojego zawodu powinien zostać przekwalifikowany i skierowany do innej pracy. Pod żadnym pozorem wykonywanie jakiejkolwiek pracy nie uprawnia do przejścia na wcześniejszą emeryturę, jeżeli ta płacona jest z budżetu państwa. Jeżeli delikwent odłoży sobie w trakcie pracy pieniądze to wara państwu od tego, co z nimi i ze sobą zrobi i kiedy uzna, że nie ma ochoty dalej pracować, bo go na to stać.

Takie dokładanie do wcześniejszych emerytur to właśnie pożyczka, której państwo już nie odzyskuje, a musi czymś ją sfinansować.

Kolejnym przykładem działania identycznego do działania rządu USA jest któraś tam z kolei próba ratowania stoczni, dotowanie z budżetu górnictwa czy mojej "ukochanej" służby zdrowia. Uważam, że KAŻDY podmiot gospodarczy działający na rynku ma radzić sobie sam opierając się na rynkowych realiach.

Jeżeli, więc polskie kopalnie nie są rentowne to niech upadają - padnie ich 2-3 rentowność pozostałych się podniesie ze względu na mniejszą konkurencję (wzrośnie zbyt na ich produkcję).

Polskie szpitale są nierentowne? Niech upadają, wcześniej czy później w ich miejsce powstaną nowe. Co mają zrobić pacjenci, którzy pozostaną bez opieki? Cóż przenieść się do placówek prywatnych i wziąć z nich fakturę, którą wysyłają do NFZ. Tak, tak moi drodzy - w tym systemie nie ma miejsca na sentymenty. Jeżeli NFZ bierze na siebie zobowiązania pokrycia naszego leczenia niech go pokrywa - litości nie ma. Jeżeli jakość usługi medycznej lub obsługi NFZ-u jest niezadowalająca (np. zbyt długi okres oczekiwania) idziemy do sądu i domagamy się odpowiedniego wywiązania się ze zobowiązań.

Stocznie... heh, temat rzeka. Nie potrafię zrozumieć dlaczego państwo polskie upiera się przy utrzymaniu ty\h instytucji przy życiu? Bo 30 tys. ludzi ma pracę? Tiaaa... jasne, a pozostałe 10 mln musi na to łożyć. Kuuurrrczeee!!!! Ja też tak chcę!!! Drodzy rodacy ich jest 30 tys. ja jestem jeden, zrzućcie się po 10 zł miesięcznie przez rok... więcej nie chcę, bo przy odpowiednim obchodzeniu się z tymi pieniędzmi będę ustawiony do końca życia, a w przeciągu 3 lat zacznę zatrudniać 10 ludzi. To mogę Wam obiecać na 100%. Czyż to nie lepsza inwestycja? Bo przy takim założeniu ja będę kosztował Was około 3334 zł miesięcznie, a w przeciągu 3 lat zatrudnię 10 ludzi. Jeżeli byśmy to przełożyli na warunki stoczni to - koszt ten jest 30 000 razy wyższy, a czy aby na pewno daje pracę 300 tysiącom? Obawiam się, że nie.

I w tym przypadku wracamy do nieszczęsnego amerykańskiego banku, bo polskie instytucje go właśnie przypominają - państwo finansuje je od 20 lat... i od 20 lat wisi nad nimi groźba bankructwa. Niech wreszcie zbankrutują, po tym bankructwie przez 5 lat będzie ciężko ale później będzie już lepiej, bo rynek nie znosi próżni. Jeżeli upada jakaś firma, a istnieje zapotrzebowanie na określony produkt, to wcześniej czy później powstanie inna, która go będzie produkować. No cóż, oczywiście jakieś 500 tys. ludzi straci pracę, tyle tylko, że w przeciągu roku od jej utraty znajdą zatrudnienie w firmach, które powstaną po upadku kolosów. W przypadku stoczni będą to małe zakłady naprawcze kutrów i ewentualnie małe stocznie jachtowe. Część założy własną działalność, część przeprowadzi się w inne rejony Polski.
W przypadku gdy bankrutuje szpital - no cóż, jeżeli w danym miejscu jest on faktycznie potrzebny to - na 100% powstanie tam prywatna klinika lub nawet szpital. Fakt będzie drożej ale, będą to ceny urynkowione i co ważne - realne.

Do dziś spotykam ludzi, którzy "wieszają psy" na prof. Balcerowiczu ale to właśnie jego reformy pozwalają dziś Polsce nie podążyć drogą Węgier (gdzie znacznie ostrzej przebiega kryzys). Uważam, że obecny kryzys po przez pomoc rządową przeciągnie się, a po zakończeniu nadal będą istniały zagrożenia, które w normalnie działającej gospodarce rynkowej nie miały by miejsca, bo kryzys podziałał by na rynek oczyszczająco.

Oczywiście osobnym problemem jest zasada równości konkurencji, a więc jak mają zachować się polskie firmy niedotowane wobec swoich zagranicznych konkurentów, którzy otrzymują dotacje. No cóż, tu zaskoczę Wszystkich ale uważam, że powinny dalej spokojnie robić swoje, bo żadna firma, która posiłkuje się dotacjami, a nie jest w stanie przeprowadzić uczciwej restrukturyzacji nie zagrozi prawidłowo działającemu przedsiębiorstwu (nie będzie to zagrożenie długoterminowe).

niedziela, 1 listopada 2009

Oszczędzanie... Czy to ma sens?

Pamiętacie ten wpis?

Pisałem w nim, że staram się dzielić swoje oszczędności na te zgromadzone w gotówce i te zgromadzone na funduszach. Życie jak zwykle zmusiło mnie do modyfikacji moich założeń, po raz kolejny okazało się, że... gotówka to nie najlepszy sposób oszczędzania, bo zawsze znajdzie się jakiś powód do tego aby naruszyć to, co odłożyliśmy. U mnie właśnie tak się stało po wakacjach. Krucho trochę było z kasą i... i to co odłożyłem w gotówce poszło "na życie".

Funduszy oczywiście nie ruszałem, a nawet w między czasie dokupiłem trochę jednostek. Ostatnio zdecydowałem się jednak na wycofanie się z funduszy akcyjnych, zbyt wiele informacji wskazuje na to, że zacznie się korekta ostatnich 8 m-cy wzrostów cen akcji. Oczywiście nie nastąpi to z dnia na dzień ale stwierdziłem, że bezpieczniej będzie przerzucić się do końca roku na fundusze inwestujące w obligacje.

Oczywiście w tym przypadku muszę zwracać uwagę na oprocentowanie NBP, bo jeżeli RPP zdecyduje się na podniesienie stóp procentowych to zmuszony będę do przeniesienia swoich oszczędności do funduszy pieniężnych.

Mam nadzieję, że taka polityka pozwoli mi zachować co najmniej 70% wartości wzrostów, które odnotowały akcje w ostatnich miesiącach.

Czy będę w tym wpisie namawiał do inwestowania w fundusze? TAK!!! Będę!

Po pierwsze:

Nie wierzę w obecnie funkcjonujący w Polsce system emerytalny. Uważam, że w przeciągu następnych kilku lat instytucje państwowe skutecznie będą "okradały" przyszłych emerytów i ich potomków. Zresztą pierwsze kroki już ku temu poczyniono. Poniżej dwa przykłady:

Pieniądze, które odkładamy w OFE przestały być dziedziczne (tak, tak moi drodzy, państwo polskie znacjonalizuje je po Waszej śmierci - nawet jeżeli w funduszu będą pokaźne środki, które co by nie mówić odłożone zostały dzięki Waszej ciężkiej pracy).

Wg najnowszych założeń składka emerytalna, która trafia do OFE zostanie zmniejszona o kolejne 6-8%, bo trzeba zrobić "zrzutę" na ZUS. Tak, tak to ta "biedna" i zadłużona instytucja, którą stać na biurowiec z 150m pokojem prezesa wyposażonym w prywatną łazienkę i ubikację... Wrrr... Znów podnosi mi się ciśnienie. Jestem skłonny oddać swoje 8% bezpośrednio do wybranego szpitala, hospicjum lub instytucji harytatywnej ale ZUS-owi wara od moich pieniędzy, bo tak niewydolnej i drogiej w utrzymaniu instytucji ubezpieczeniowej to drugiej chyba nie znajdziemy na całym Świecie.

Wróćmy w takim układzie do pytania czy warto oszczędzać?

Oczywiście, że tak. Postaram się poniżej przedstawić dlaczego:

W naszym założeniu przyjmiemy, że oszczędzać zaczyna 30 latek, który chce przejść na emeryturę w wieku 55 lat (tak dobrze przeczytaliście - 10 lat przed emeryturą wyznaczoną przez rząd). Rzeczony 30 latek ma przed sobą 25 lat, w przeciągu których będzie odkładał 600 zł rocznie (waloryzując tą kwotę o wartość inflacji rocznej). Nasz 30 latek zaczyna od kwoty 2000 zł.

1 rok: 2000 zł + oprocentowanie 5% = 2100 zł
2 rok: 2100 zł + (600 zł + 3% waloryzacji = 618 zł) + oprocentowanie 5% = 2853,90 zł
3 rok: 2853,90 zł + (618 zł + 3% waloryzacji = 636,54 zł) + oprocentowanie 5% = 3664,96 zł
4 rok: 3664,96 zł + (636,54 zł + 3% waloryzacji = 655,64 zł) + oprocentowanie 5% = 4536,63 zł
5 rok: 4536,63 + (655,64 zł + 3% waloryzacji = 675,31 zł) + oprocentowanie 5% = 5472,53 zł

...

10 rok: 9 938,34 zł + (760,06 zł + 3% waloryzacji = 782,86 zł) + oprocentowanie 5% = 11 257,27 zł

...

15 rok: 17 493 zł + (881,12 zł + 3% waloryzacji = 907,55 zł) + oprocentowanie 5% = 19 320, 76 zł

....

20 rok: 27 901,22 zł + (1021,46 zł + 3% waloryzacji = 1052,10 zł) + oprocentowanie 5% = 30 400,99 zł

...

25 rok: 45 457,07 zł

Kurcze... mało... Biorąc pod uwagę inflację (którą dla naszego przykładu założyłem w wysokości 3% rocznie) odłożyliśmy... równowartość dzisiejszych 23 000 zł. Faktycznie mało. Tylko, że ja założyłem oprocentowanie lokaty, a nie średni zwrot z funduszy, który w ostatnich 15 latach wyniósł ok 15% rocznie (biorąc pod uwagę krach, a trochę ich było...).

Co się stanie jeżeli zaczniemy odkładać w funduszach? Odłożymy 223 000 zł czyli dzisiejsze 100 000 zł (sto tysięcy złotych)... Hmm... zdecydowanie lepiej, prawda? No, a co się stanie jeżeli zaczniemy odkładać po 100 zł miesięcznie? Odłożymy 380 000 zł czyli dzisiejsze 160 000 zł. A teraz zastanówcie się, co byście zrobili mając taką kwotę do dyspozycji? Przypominam, że macie właśnie 55 lat, a więc przed Wami całkiem spore perspektywy.

To teraz jeszcze jedno wyliczenie, a co się stanie jeżeli będę odkładał na funduszach dalej do upragnionej emerytury? Już odpowiadam - odłożysz drogi czytelniku 1 600 tyś zł (milion sześćset tysięcy złotych), których siła nabywcza będzie odpowiadała jakimś 300 000 (trzystu tysiącom złotych). Taaak... nawet jeżeli przez kolejne 20 lat byśmy chcieli żyć z odsetek to jest to możliwe, bo 5% z 300 000 zł równa się 15 000 zł. Hmm... Jeżeli do tego dodamy emeryturę z OFE to życie zaczyna nabierać barw...

Oczywiście przez kolejne lata wartość nabywcza kapitału by się stopniowo zmniejszała ale z drugiej strony... jeżeli się zastanowić to przecież moi potomkowie i tak dostaną w spadku całkiem przyzwoitą sumę i im będzie w ten sposób duuuuuużo łatwiej niż mi.

Zaraz, zaraz... ale ja mam tyle wydatków... No właśnie ja też miałem i gotówka się rozeszła, a fundusze zostały, co więcej nawet nieźle sobie radzą. Dlatego namawiam Was dzisiejsi 30 latkowie - zacznijcie oszczędzać, a przekonacie się, że za 20 lat inaczej zaczniemy patrzeć na życie.

Dla osób, które nie wiedzą jak to zrobić aby miało to sens: otwórzcie konto w mBanku i skorzystajcie z SFI (Supermarketu Funduszy Inwestycyjnych). Jedna sprawa - unikamy jak ognia inwestowania całości posiadanego kapitału w jednym momencie, inwestycję rozbijamy na raty.

W co inwestować?

Zasadniczo fundusze dzielą się na 3 grupy:

- akcyjne
- papierów dłużnych
- pieniężne

Najwięcej dają zarobić fundusze akcji ale są one ryzykowne, o czym przekonaliśmy się w przeciągu ostatnich 3 lat. W fundusze akcyjne inwestujemy w momencie gdy żaden fundusz, do którego mamy dostęp nie osiąga gorszego wyniku niż -5%, a co najmniej 2/3 ma dodatnie stopy zwrotu z ostatnich 3 m-cy.

Fundusze papierów dłużnych - są znacznie mniej dochodowe ale opłaca się przerzucić do nich oszczędności w momencie gdy po dłuższym okresie oszczędzania w FA (funduszach akcyjnych) zaczynamy obserwować, że co raz więcej funduszy ma złe wyniki inwestycyjne. Obowiązkowo przerzucamy oszczędności w przypadku gdy 1/3 FA w ostatnich dwóch miesiącach ma wyniki na czerwono lub gdy [b] co najmniej 10 funduszy osiągnęło wynik -10% zysku w przeciągu ostatniego m-ca [/b]. W funduszach obligacji nie opłaca się oszczędzać w okresie wysokich stóp procentowych lub w okresie gdy stopy te wzrastają w przeciągu kolejnych 3 m-cy.

Fundusze pieniężne - to typowa przechowalnia. Nie wiem co mam zrobić, akcje się wahają w zakresie +5 / -5 procent, stopy procentowe zaczynają wzrastać. W praktyce oznacza to, że akcje w niedługim czasie (do 3 m-cy) powinny pójść w górę (na to wskazują podwyżki stóp procentowych banku centralnego). W tej sytuacji przerzucenie oszczędności do funduszy pieniężnych jest dobrym pomysłem.

Powyższe wskazówki wyglądają na skomplikowane ale jeżeli przeglądacie czasem prasę i zaglądacie na portale finansowe wszystkie powyższe informacje możecie znaleźć bez trudu. Jeżeli inwestujecie po przez mBank to na stronach inwestora (jest taki dział na stronie banku) znajdziecie je również.

Gdzie warto zajrzeć:

www.money.pl
www.bankier.pl
www.mBank.com.pl