czwartek, 20 października 2011

Widmo socjalizmu?

Czytam artykuły dotyczące protestów tzw. "Ruchu oburzonych" (np. tutaj) i przecieram ze zdumienia oczy. Czy tak szybko cały Świat zapomniał czym kończy się odgórne rozdawanie dóbr? Co niektórym polecam lekturę historii polityki z okolic początku XX w. i zwrócenia szczególnej uwagi na niejakiego Włodzimierza Ilicza. Co ciekawe jego założenia były powiedziałbym szczytne i mogły by się podobać z jednym małym ale - jak każda utopia były nierealne.

Dlaczego?

Osobiście uważam, że człowiek jest z natury egocentryczny, stąd ludzka zdolność do dzielenia się własnymi zasobami jest delikatnie mówiąc ograniczona. W efekcie jeżeli znajdzie się jakaś władza, która odgórnie zabierze jednym by dać drugim doprowadzi to do sytuacji gdy z jednej strony system będzie podatny na korupcję i etatyzm (ktoś w końcu będzie musiał zajmować się rozdzielaniem odebranych dóbr), z drugiej strony zacznie narastać niezadowolenie wśród tych, którym odebrano dobra i oni będą dążyli do kolejnej rewolucji.

Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt społeczny. Nadmierna opieka nad jednostką prowadzi do degeneracji jej (czyt. jednostki) ambicji i pomysłowości. Po cóż bowiem się wysilać i kombinować, jak więcej zarobić, skoro potrzeby może zaspokoić opieka państwa?

Obecny system jest zły ale nie jest zły kapitalizm. Dlaczego rozróżniam te dwa elementy?

Sądzę, że dzisiejszy rynek światowy nie jest rynkiem kapitalistycznym. Nadmierna kontrola centralna i system monetarny oparty na pieniądzu drukowanym doprowadziły do:
  • przerostu administracji (olbrzymia podatność systemu na korupcję i etatyzm),
  • nadmiernej opieki socjalnej (w dłuższym okresie czasu doprowadziło to do kolejnego miejsca gdzie w systemie jest miejsce na etatyzm i korupcję, a ponad to prowadzi to do nadmiernych obciążeń podatkowych),
  • nadmiernych regulacji, a tym samym rozchwiania światowego systemu gospodarczego, który nie jest w stanie samoczynnie dojść do stanu równowagi,
  • rozdmuchania zjawiska inflacji i możliwości kreowania pustego pieniądza przez instytucje finansowe (przykładem takiej kreacji jest tworzenie przez banki produktów strukturyzowanych, których działanie przypomina raczej ruletkę, a nie produkt oferowany przez bank),
Oczywiście każdy z w/w punktów można by znacznie bardzie rozwinąć - ja wskazałem tylko najważniejsze problemy. Czy system kapitalistyczny może działać prawidłowo? Tak o ile:
  • system monetarny powróci do oparcia o parytet złota i srebra (zapewni to stosunkowo stałą wartość pieniądza w czasie, bez podatności na dewaluację związaną z nadmierną ilością pieniądza w obiegu światowym - zasoby obydwu kruszców są ograniczone),
  • państwo ograniczy swoją rolę w gospodarce do niezbędnego minimum:
    • ochrony przed najeźdźcą zewnętrznym - armia, roli porządkowej - policja,
    • ograniczony zostanie dostęp do bezpłatnej nauki - szkolnictwo na poziomie podstawowym,
    • działań infrastrukturalnych - budowa dróg krajowych i utrzymywanie szlaków wodnych na poziomie kontrolowanym,
    • ograniczone zostanie zaangażowanie państwa w ustawodawstwo gospodarcze - ustawy mogą dotyczyć wysokości podatków i ceł, nie powinny dotyczyć zakazów obrotu i dopuszczeń do obrotu towarem,
    • państwo powinno trzymać się z daleka od opieki socjalnej i zdrowotnej oraz systemów emerytalnych z zachowaniem obecnych zobowiązań do czasu ich wygaśnięcia,
  • po wprowadzeniu w/w ograniczeń podatki powinny zostać nałożone na zasoby, a nie na dochody,

W ostatnim punkcie chodzi o to aby podatek nie był zależny od wysokości dochodu, gdyż w dłuższym okresie czasu prowadzi to do wypaczenia systemu, gdyż jednostki bardziej produktywne i pomysłowe są karane za to, że produkując więcej tworzą wyższe PKB.

Nałożenie podatków na zasoby w przeciwieństwie do w/w przykładu działa pro rozwojowo, bo zmusza społeczeństwo do wykorzystania posiadanych zasobów. Zasobem są ręce, nogi, głowa (czyli ogólnie mówiąc nasza osoba - pozwala na pracę i uzyskanie zysku). Zasobem jest mieszkanie (możemy podnająć pokój i zarabiać na wynajmie - zwróćmy uwagę, że w takim układzie zakup kolejnego mieszkania w celach spekulacji ceną było by nie opłacalne). Zasobem oczywiście jest ziemia, samochód, rower, krowa itp.

Oznacza to wprowadzenie podatków takich jak: podatku pogłównego i katastralnego (zamiast podatków dochodowych). W dłuższym czasie doprowadziło by to do wprowadzenia do obiegu większej ilości środków produkcji i generacji zysku (posiadanie i nie wykorzystywanie ich prowadziło by do pojawienia się kosztów). Tego typu podatki zmusiły by też społeczeństwo do generowania dochodów z posiadanych środków produkcji.
Masz łąkę? To albo wynajmiesz ją sąsiadowi, letnikom, zaczniesz produkować siano i zaczniesz z niej czerpać dochód, który pozwoli Ci na opłacenie podatku albo jej utrzymanie będzie kosztować.

Jak widać pod względem podatkowym popieram stanowisko Nowej Prawicy i JK Mikke.
Być może w najbliższych wpisach postaram się przybliżyć pewne aspekty swojego poglądu. Na razie postaram się pokazać to na przykładzie:

Zakładając działalność gospodarczą zmuszeni jesteśmy do:

opłacenia składek ZUS w wysokości blisko 950zł (przez pierwsze dwa lata 450),
opłacenia VATu w wysokości 23% ceny sprzedawanej usługi lub produktu,
od tego co nam zostanie mamy do opłacenia podatek dochodowy w wysokości co najmniej 19% od uzyskanego dochodu,

Zakładając, że prowadzimy mały punkt usługowy i nasze obroty osiągnęły 3000zł to realnie w kieszeni zostanie nam:

3000/1.23 = 2439 (podatek VAT - konieczność jego odprowadzenia powstaje w momencie wprowadzenia usługi lub towaru do obrotu),
2439 - 950zł = 1489 (składki ZUS)

Od w/w kwoty, która nam została odliczmy koszty prądu, wynajmu lokalu, reklamy i ewe. księgowego/księgowej

1489 - 400 = 1089

1089/1.19 = 915

Oczywiście możemy nie liczyć kosztów - zostanie wówczas około 1200 zł. Tyle zarobimy jako sprzedawca w dowolnym sklepie...

Resztę - czyt. odpowiedź dlaczego w Polsce panuje bezrobocie i system kapitalistyczny się nie sprawdza - dodajcie sobie drodzy Czytelnicy sami.

sobota, 25 czerwca 2011

Obiektywy 18-200mm, 18-270mm: samo zło czy praktyczne rozwiązanie?

Na większości for internetowych związanych z tematyką szeroko pojętej fotografii znajdziemy setki wpisów udowadniających wyższość obiektywów stałoogniskowych lub o niewielkim powiększeniu nad tzw. "spacerzoomami" (czyt. obiektywy o bardzo szerokim zakresie ogniskowej). Oczywiście pod wzgledem światłosiły czy też jakości uzyskiwanego obrazu takie wpisy są jak najbardziej poprawne. Jednak w codziennej fotografii spacerowej większość amatorów będzie miała poważny problem z wymianą obiektywów.

Dlaczego?

Cóż, odpowiedzi jest co najmniej kilka. Zaczynając od tak prozaicznej jak czas niezbędny do zmiany obiektywu po ciężar i gabaryt torby z osprzętem. Oczywiście nie są to jedyne odpowiedzi, a i tak znajdzie się wielu purystów, którzy stwierdzą, że lepiej nie zrobić żadnego zdjęcia niż wykonać złe ujęcie, jednak to nie do nich adresowana jest ta grupa optyki fotograficznej.

W swojej praktyce spotkałem się już z pytaniami typu: "Wyjeżdżam na wczasy do Egiptu/Tajlandii (zresztą tu wstawcie sobie dowolny kraj i miejsce). Jaki obiektyw Pan proponuje?" Wielu doświadczonych fotografów odpowie jednym tchem: "szerokokątny zoom, jasną 50-tkę, 100-tkę makro, i telezoom ze stałym światłem 2.8".

Tiaaa, jasne.

Pierwszy problem: waga
Wyjazdy do egzotycznych krajów mają to do siebie, że z nad Wisły i Odry udajemy się tam najczęściej samolotem, a przy takiej podróży każdy kilogram bagażu powinien być dokładnie rozważony - tym bardziej jeżeli na wymarzone wakacje jedziemy z rodziną. Po za tym kto będzie to wszystko nosił? Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że rodzinne spacery z torbą fotograficzną na ramieniu to... nienajlepszy pomysł. Znacie to: "Kochanie, weź torbę z wodą i kurtkę małej, bo się chmurzy...". Warto też pamiętać o tym, że każdy kilogram sprzętu robi się cięższy z każdym przebytym kilometrem.

Problem numer dwa: wymiana obiektywów
Jeżeli ktoś z Was choć raz był na nadbałtyckiej plaży to wie, że dni bezwietrzne należą na niej do rzadkości. Podpowiem, że taki wiatr dość łatwo unosi drobiny piasku, którego baaardzo nie lubią matryce lustrzanek. Wyobraźcie też sobie sytuację gdy macie wymienić obiektyw przy dużym tłumie na koncercie. Warto też pamiętać, że fotografia to najczęściej zatrzymywanie chwili, a ta nie trwa wiecznie. Jeżeli fotografujecie dzieci to wiecie o co chodzi. Ponad to idąc na spacer nie sposób przewidzieć jakich ogniskowych będziemy dzisiaj potrzebować. Może słońce ładnie oświetli twarz kogoś z najbliższych? (przydałaby się portretówka) Może będziemy fotografować wywiórkę w parku? (fajnie byłoby mieć tele) Być może zaś trafi nam się przepiękny zachód słońca? (szeroki kąt jest suuuuper)

Trzeci problem: cena
Jak mówiło hasło w jednym filmie: "Pieniądze w życiu to nie wszystko ale wszystko bez pieniędzy to..." Aby unaocznić to o czym w tej chwili piszę przedstawię małą symulację kosztów:
Obiektyw Tamron: 17-50mm f/2.8 XR Di II LD 1150zł
Obiektyw Tamron: 90mm f/2.8 Di Macro 1599zł (opcjonalnie)
Obiektyw Tamron: 70-200mm f/2.8mm Di LD IF Macro 2599zł
Razem: 3749zł (5348zł)

Obiektyw Tamron: 18-270mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD 2239zł

Jak widać róznica w cenie to co najmniej 1500zł. Różnica ta mogła by być jeszcze większa, jednak do porównania wybrałem obiektyw z szybszym, ultradźwiękowym silnikiem AF. Podpowiem, że 1500zł to cena korpusu amatorskiej lustrzanki dla początkującego (Nikon D3100, Canon EOS 1100D, Pentax K-r, Sony A290 lub SLT-A33) lub mocnej lampy do dowolnego systemu (Nikon SB900, Canon 480EX Mk II, Nissin Di866 II). To drugie rozwiązanie może zrównoważyć wady obiektywu.

Czy zdjęcia z obiektwu 18-270mm bedą dużo gorsze? Cóż... to kwestia gustu i wymagań, jednak ja uważam, że do celów amatorskich obiektyw ten zaoferuje co najmniej dobre jakościowo zdjęcia.

Zdjęcia przykładowe możecie znaleźć na:www.ephotozine.com Jest tam krótki test wspomnianego obiektywu.

Oczywiście po dokładniejszym obejrzeniu ujęć nie sposób nie zobaczyć wad. Zdecydowanie widać aberrację i dystorsję. Należy jednak zauważyć, że jest ona widzoczna dopiero przy dużym zbliżeniu. Konstrukcja ujęć celowo uwypukla te problemy. Przy normalnym użytkowaniu i klasycznym przeglądaniu zdjęć wady te zdecydowanie nie powinny przeszkadzać, a zalety spacerzoomu z nawiązką je wynagrodzą.

Oczywiście na rynku po za ofertą Tamrona znajdziemy jeszcze szereg konstrukcji o podobnych parametrach:

Canon: EF-S 18-200mm f/3.5-5.6 IS
Nikon: Nikkor 18-200mm f/3.5-5.6 VR
Sigma: 18-250mm f/3.5-5.6 DC HSM OS
Tamron: 18-270mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD

sobota, 28 maja 2011

Jeśli nie lustro - to co? To mały kompakt o dobrej jakości zdjęć.

Pracując jako sprzedawca na dziale foto w jednej z większych sieci sprzedaży dość często spotykałem się z sytuacją gdy klient oczekiwał wysokiej jakości zdjęć ale z różnych przyczyn aparaty z wymienną optyką (dawniej tzw. lustrzanki obecnie również kompakty) nie trafiały w gusta.
Powodów było wiele - od prozaicznej ceny systemu obejmującego korpus i dodatkowe oprzyrządowanie, po gabaryty. Skoro istnieje zapotrzebowanie powstały też produkty je zaspokajające: aparaty serii "S" Canona, sprzęt z linii "LX" Panasonica, cała linia aparatów Leica, oraz mniej znane na polskim rynku modele z serii "GR" Ricoha. Zapewne nie są to wszystkie ale... te można najczęściej spotkać na naszym rynku.

Wszystkie w/w aparaty mają kilka wspólnych cech:
  • duży fizycznie rozmiar matrycy 1/1.7 cala (w aparacie Leica pełnowymiarowa matryca APS-C),
  • jasne, szerokokątne obiektywy (co najmniej f/2.8 i ogniskowa 28mm - choć w przypadku Leici jest to obiektyw klasyczny 36mm),
  • stopka do montażu lamp zewnętrznych i wizjerów (brak w przypadku Canona)
  • pełna możliwość ustawień ręcznych,
  • zapis zdjęć w bezstratnym formacie RAW,
  • maksymalna wartość przysłony na poziomie f/8.0 (Leica f/16)
  • wysokiej jakości obudowa,
  • możliwość ustawienia proporcji obrazu (1:1, 3:2, 4:3, 16:9)
Skoro wymieniłem podobieństwa to czas na różnice:
  • Leica i Ricoh dysponują obiektywami stałoogniskowymi (bez opcji kadrowania),
  • czasy naświetlania (tu na uwagę zasługuje Ricoh dysponujący możliwością naświetlania nawet do 180 s, konkurencja przeciętnie może naświetlać maks. przez około 30-60 s.), różnica dość specyficzna ale zauważalna przy ujęciach nocnych i tzw. "fotografii astronomicznej",
  • wyświetlacz LCD (różnice w wielkości i rozdzielczości),
  • rozdzielczość nagrywanych sekwencji wideo (Leica nie posiada nawet takiej możliwości),
Już z powyższego zestawienia widać, że omawiane aparaty zdecydowanie odbiegają od przyjętego standardu dla urządzeń kompaktowych, brak dużych zoomów optycznych, bardzo rozbudowane menu i zdecydowanie wyższa cena w pierwszej chwili mogą odstraszać. Zwracam jednak uwagę, że są to aparaty dla osób, które:
  • znają przynajmniej podstawy dotyczące ustawień manualnych, względnie chcą się ich nauczyć,
  • cenią możliwość ręcznego komponowania ekspozycji,
  • nie zadowalają się przeciętną jakością uzyskanego zdjęcia,
Oczywiście nasuwa się wniosek - jak najbardziej poprawny - że główni zainteresowani prawdopodobnie mają lustrzanki lub też myśl o konkurencji ze strony systemów kompaktów z wymienną optyką. Wszystko to prawda, po za jednym ale... Jest nim gabaryt i waga aparatu. Przy dobrze dopasowanym futerale każdy z powyższych modeli da się schować do kieszeni w kurtce lub luźniejszych spodniach. Miłośników "focenia" w górach nie muszę przekonywać, że z kolejnym kilometrem każdy gram wyposażenia daje o sobie co raz bardziej znać. Na koniec warto także pamiętać o okazjach na których występujemy w strojach wieczorowych (tu w szczególności Panie docenią niewielki gabaryt aparatu mieszczącego się do torebki). Pytanie który wybrać? Jak zwykle nie ma jednej odpowiedzi.

Canon PowerShot S95:
Najnowszy wypust japońskiego producenta wyróżnia się znakomitą jakością odwzorowania szczegółów. Jeżeli szukasz aparatu do wykonywania zdjęć makro np. biżuterii to lepiej trafić nie można. W pozostałych przypadkach zdjęciowych - jak na kompakt - aparacik radzi sobie naprawdę znakomicie. Niski poziom szumów w przypadku małych i średnich wartości ISO, przyzwoity poziom dystorsji i aberracji w średnich wartościach pracy obiektywu (przysłona f/3.5 - 5.6, ogniskowa ok. 35 - 50mm). Bardzo ładnie wyglądają też sekwencje filmowe nagrane przy pomocy nowej Eski. Dla osób znających menu Canona praca z aparatem okaże się bardzo intuicyjna. Jeżeli chodzi o wady to niestety w sieci sporo można znaleźć informacji nt. martwych pikseli na matrycy. W stosunku do konkurencji warto też zwrócić uwagę na brak stopki, a tym samym brak możliwości podpięcia lampy czy wizjera zewnętrznego.

Panasonic Lumix LX5::
Seria LX dorobiła się już swoich stałych sympatyków. Obiektyw, podobnie jak w Canonie, najlepsze wyniki osiąga przy średnich wartościach ogniskowej i przesłony (w zakresie od f/3.5 - 5.6 i ogniskowej 35 - 50mm). Do zalet aparatu można zaliczyć bardzo dobrą jakość zapisywanych materiałów wideo i niski poziom szumów do wartości ISO 400 (porównywalny z kompaktami o wymiennej optyce). Niestety producent nie ustrzegł się dużych wad. Przy zdjęciach wykonywanych z najkrótszą wartością ogniskowej aparat generuje zdjęcia z bardzo silną dystorsją i ma tendencje do winietowania w rogach kadru. Efekt ten ustępuje wraz z wydłużaniem się ogniskowej i przy przysłonie od f/2.8 ale... niepokojący jest fakt, że urządzenie dedykowane zaawansowanym użytkownikom pod względem optycznym przegrywa z kompaktami ze średniej półki cenowej.

Ricoh GR Digital III:
Jak na dzisiejsze czasy konstrukcja już dość leciwa, w efekcie w kilku elementach przegrywająca z konkurencją, jednak nadal warta uwagi. Do mocnych stron tego modelu można zaliczyć znakomitą reprodukcję kolorów, niski poziom szumów do wartości ISO 400, niski poziom dystorsji i aberracji. Wśród opisywanych modeli Ricoh pozwala na największe dostosowanie przycisków do własnych potrzeb. Na uwagę zasługuje też niezłe makro (o ile nie zależy nam nadmiernie na najdrobniejszych szczegółach). Mocną stroną aparatu są długie czasy naświetlania połączone z niską ilością szumów. Do wad można zaliczyć niską rozdzielczość nagrywanych sekwencji wideo, niską ilość szczegółów oraz stosunkowo wolny tryb zdjęć seryjnych. Dla części użytkowników poważną wadą może się okazać brak polskiego menu.

Leica X1:
Aparat dla osób z bardzo zasobnym portfelem. Znakomita matryca (porównywalna z tą z Nikonów D300) i obiektyw o parametrach zbliżonych do obiektywów systemowych Nikona, Sigmy czy Tamrona dają łącznie znakomite efekty jakościowe (bardzo niski poziom szumów, praktycznie nie występujące winietowanie, dystorsja na poziomie obiektywów systemowych Nikona, itp.). Dużą zaletą aparatu są również jego cechy ergonomiczne. Oddzielne pokrętła do nastaw wartości przymknięcia przysłony i czasu otwarcia migawki powodują, że z aparatem w trybach manualnych pracuje się naprawdę przyjemnie. Wadą może okazać się stosunkowo wolny czas zapisu zdjęć na karcie pamięci, tryb makro również pozostawia wiele do życzenia. Osoby często korzystające z lampy błyskowej będą musiały niestety pomyśleć o zakupie urządzenia zewnętrznego, gdyż wbudowana w aparat działa na poziomie, który z trudem można nazwać dostatecznym.

Oczywiście pod względem jakości uzyskiwanych zdjęć zdecydowanie wygra Leica, jednak jeżeli zestawimy cenę z jakością to... cóż tu chyba wygrałby Canon - gdyby nie problemy z matrycami.

Osobiście zastanawiałbym się nad Ricohem lub właśnie Canonem. Za pierwszym przemawia możliwość podpięcia zew. lampy błyskowej, bardzo przyzwoity obiektyw (porównywalny z obiektywami systemowymi), jedna z najlepszych reprodukcji kolorów, z którą się spotkałem i duża możliwość konfiguracji przycisków. Za drugim zmienna ogniskowa obiektywu, możliwość zapisu filmów w rozdzielczości HD, szybki zapis zdjęć seryjnych.

Nie są to wszystkie aparaty o podobnych parametrach dostępne na polskim rynku, jednak wpis ten miał bardziej na celu zademonstrowanie, że można kupić mały aparat o parametrach zdjęć zbliżonych do lustrzanki.

piątek, 27 maja 2011

Czas zmian...

Po 5 latach mordęgi w kolejnej wielkiej sieci sprzedaży nadszedł czas zmian. Postawiłem na elastyczność i pomysłowość małej firmy i nie ukrywam, że w perspektywie następnych 5 lat wiążę z tym duże nadzieje.

Jednocześnie ze względu na to, że wracam do "kontaktu" ze sprzętem foto - to zapewne będzie więcej wpisów n.t. aparatów i osprzętu do nich. Co nie oznacza, że zaniecham innych tematów :) Od pracy i tematów z nią związanych też trzeba czasem odpocząć.

Na razie osobom zainteresowanym obiektywami polecam przyjrzeć się ofercie koreańskiego Samyang'a. W najbliższym czasie postaram się troszkę bardziej przybliżyć ten temat.

Jeżeli zaś szkła stałoogniskowe to nie jest to co lubicie najbardziej to... można jeszcze zerknąć na ofertę Tamrona, który ostatnimi czasy wprowadził na rynek kilka ciekawych nowości.

Dla osób szukających rozwiązań kompaktowych polecam przyjrzeć się aparatom japońskiego Ricoha. Sprzęt porównywalny klasą z Canonem (seria G), a trochę od niego tańszy.

Wkrótce postaram się przybliżyć ofertę w/w marek.

Jeżeli zaś chodzi o linki... to podałem do jednego z pewniejszych sklepów (stosunek cena/jakość). Oczywiście polecam zaglądać też na porównywarki cen, choć nie sądzę aby różnice cenowe były duże.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Inflacja...

Przeglądając serwis Bankier.pl znalazłem ciekawy wpis p. Krzysztofa Kolanego. Prostszego opisu tego co się dzieje w światowej gospodarce ja podać nie jestem w stanie. Zapraszam do czytania.
W praktyce zaś oznacza to tyle, że o benzynie po 4,50 to raczej możemy zapomnieć. Jeżeli zaś chodzi o oszczędności to radzę lokować je albo na giełdzie albo... o ile mamy taką możliwość to kupować ziemię rolną. Polecam tereny o dużej wietrzności - można wydzierżawić taki teren pod farmę wiatrową :)

sobota, 12 lutego 2011

Życie...

Niedługo miną 3 lata...

Nie znałem Ciebie Synku,
Nie czułem Twoich rąk,
Nie zobaczyłem pierwszych kroczków,
Nie wyrżnął Ci się ząb,
Nie usłyszałem Twego płaczu,
Nie utuliłem Twoich łez,
Spotkamy się w lepszym Świecie
Gdziekolwiek on jest…


Dwadzieścia osiem tygodni marzeń,
Siedem miesięcy snów…
Dwieście dni szczęścia…
Jedna noc...


I znów ukarał nas Bóg…
Dlaczego Absolucie
Niszczysz nasze marzenia?!
Ciebie zwą dobrym Bogiem…
Więc czemu się tak zmieniasz?!
Karzesz za grzechy ojców?
Za nasze przewinienia?
Wciąż rzucasz piaskiem w oczy…
Wciąż chłoszczesz batem kar...
Już nie mam sił, już łez mi brak…


(*)
\_/

Mówią, że czas leczy rany. Jednak to nie prawda - gdzieś tam w człowieku siedzi zadra bólu. Wiem facet nie powinien się do tego przyznawać... ale powiedzcie mi dlaczego to tak cholernie boli? Przecież nie znałem tej małej istotki...

czwartek, 3 lutego 2011

Ciekawy artykuł...

Link do artykułu w serwisie Bankier.pl

Podpisuje się pod tym pomysłem wszystkimi kończynami i czym się tylko da... Tyle tylko, że w państwie różnego rodzaju "budżetowych" związków zawodowych to nierealne :/ Co ciekawe podobny system zaproponował Pawlak. Cóż drogi Panie wicepremierze - jeżeli PSL poprze ten projekt w całej jego prostocie to macie mój głos w najbliższych wyborach.

wtorek, 25 stycznia 2011

Mądry Polak po... emeryturze.

Kilka kalkulatorów, które pokażą skąd wziąłem liczby w poniższym poście (zakładałem inflację roczną na poziomie 3% i o taką samą kwotę zwiększałem składkę miesięczną (jak kto woli indeksowałem) co roku):
Czy to się opłaca.pl

Od dłuższego już czasu w mediach toczy się debata nt. proponowanych przez rząd zmian w systemie emerytalnym. Osobiście jestem zwolennikiem pozostawienia obecnego układu bez zmian, a jeżeli chodzi o deficyt budżetowy uważam, że powinien on zostać zrównoważony przez likwidację ulg podatkowych i reformę KRUS. Cóż, przed wyborami na tak odważny krok nie ma szans.

Zastanawiacie się dlaczego taki tytuł?

Po ogłoszeniu pierwszych informacji dotyczących propozycji rządu poczułem się zdradzony. Od lat darzyłem PO dużym sentymentem. Nie prezentowała ona mojego ideału programowego ale oferowała zrównoważenie pomiędzy dość dużym liberalizmem gospodarczym a zacietrzewieniem religijnym wszelkiej maści. Reforma emerytalna z 1999 roku dawała szansę ówczesnym dwudziestolatkom na realne wpływanie na wartość własnej emerytury po przez proste powiązanie - im więcej zarobisz tym więcej odłożysz, a im więcej odłożysz tym więcej dostaniesz. Gwarantem tego miał być fakt łatwej kontroli środków odłożonych w OFE (nota bene instytucjach niezależnych o ministerstwa finansów i rządu). Innym ważnym efektem tejże reformy byłby realny spadek obciążenia budżetu w przeciągu 25-30 lat (moim dzieciom żyło by się łatwiej, tym bardziej, że jeżeli tatuś wcześniej opuści ten padół to miały dziedziczyć środki zgromadzone w OFE).

Chęci i plany były dobre ale jak zwykle w naszym kochanym kraju szlag je trafił. Najpierw ograniczono dziedziczenie środków zgromadzonych w OFE. Później stwierdzono, że wypłatą emerytur zajmie się - o zgrozo - ZUS na którego rachunek mają zostać przelane. Swoją drogą to już widzę zasady dziedziczenia i tony papierów, które trzeba będzie przedłożyć aby te pieniądze ze szponów ZUS wyszarpać. Obecny rząd łaskawie stwierdził, że OFE mają za słabe wyniki i lepiej zaopiekuje się pieniędzmi państwo. Tiaaa... Rozdając je obecnym emerytom i tak będzie "w koło Macieju", bo gdy ja przejdę na emeryturę okaże się, że dla mnie rząd też kasy nie ma i musi ją wziąć z emerytur moich dzieci i wnuków.

Rozumiem, że budżet się sypie ale do jasnej cholery pożyczając pieniądze od przyszłych emerytów rząd nadal wiąże sobie pętlę na szyję tyle tylko, że ją odrobinę poszerza wydłużając czas, w którym w końcu ona się zaciśnie. Nie tędy droga.
Osobiście jestem zwolennikiem terapii szokowej:
- likwidacja ulg podatkowych (biedni z nich nie korzystają, bo z czego mają odliczyć?),
- podniesienie podatku dochodowego o 3 pkt procentowe i ujednolicenie jego poziomu (bogaci dzięki ulgom i dobrym księgowym i tak płacą mniej niż 19%),
- obniżenie składek ZUS do poziomu 15% dochodów (10% składka emerytalna i 5% składka zdrowotna, ubezpieczenie rentowe jako dobrowolna składka w wysokości 2,5% dochodu),
- stopniowa prywatyzacja opieki medycznej (wierzcie lub nie ale sami lepiej zadbamy o jakość usług medycznych niż robi to obecnie państwo - przykładem jest praktyczna prywatyzacja usług stomatologicznych i w znacznej mierze opieki ginekologicznej),
- jednolity 17% podatek VAT (obecny system jest pełen wyjątków i nie do końca jasnych zapisów - ujednolicenie stawki podatku pozwoli na obniżenie kosztów księgowych w firmach),
- objęcie rolników takimi samymi zasadami podatkowo-ubezpieczeniowymi jak reszty społeczeństwa,

Dalsze kroki to prywatyzacja szkolnictwa wyższego i maksymalne ograniczenie biurokracji w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej.

W efekcie takich zmian w przeciągu 5 lat jesteśmy w stanie zrównoważyć budżet, a kolejne 5 lat to stopniowe obniżanie obciążeń fiskalnych. Prywatyzacja służby zdrowia i szkolnictwa ma doprowadzić do tego aby zniknęła wreszcie budżetówka. Oczywiście w 100% nie da się jej zlikwidować ale można zdecydowanie ograniczyć doprowadzając do marginalizacji.

Osobiście twierdzę, że obywatel nieokradany i nie okłamywany przez państwo da sobie znacznie lepiej radę niż przypuszczają zwolennicy państwa socjalnego. Niskie koszty utrzymania państwa to więcej pieniędzy w kieszeniach jego obywateli. To z kolei prowadzi do wzrostu popytu, to zaś do wzrostu zatrudnienia, to do zmniejszenia bezrobocia, a to do wzrostu dochodów i... koło się zamyka.

Oczywiście globalne kryzysy będą miały wpływ na taką gospodarkę, jednak znów będę twierdził, że przeciętny Kowalski lepiej sobie z kryzysem poradzi niż przypuszczają rządzący. 99,9999% populacji ludzkiej posiada instynkt samozachowawczy, który nakazuje działania nadwyraz racjonalne:
- utrzymanie się przy życiu w maksymalnie wygodnych warunkach (dążenie do dobrobytu),
- przedłużanie istnienia gatunku (jeżeli tylko pozwolą na to warunki bytowe),
- zapewnienie potomstwu maksymalnie dogodnych warunków rozwoju,
- opieka nad własną rodziną (stadem jak kto woli),

Takie zachowania mamy zapisane w genach. Zakładając, że przeciętny człowiek rozpoczyna swoją karierę w wieku około 18 lat (wybór szkoły średniej, ewentualna praca dorywcza, wybór studiów) należy przyjąć, że po około 6-10 latach powinien osiągnąć statut w miarę wygodnych warunków do ewentualnego rozmnażania, następne 20 lat to okres zapewnienia potomstwu optymalnych warunków rozwoju. Opieka nad własną rodziną jest chyba czymś normalnym przez cały okres życia (w końcowym jego stadium zazwyczaj to osobnik będzie wymagał opieki).

Na powyższe zdania ktoś może się obrazić jednak postaram się udowodnić, że możliwe są one do realizacji w warunkach gospodarki wolnorynkowej.

Wiek 17 lat.

Wybór szkoły średniej - w wielu wypadkach dokonywany świadomie.
Pojawia się możliwość podjęcia pierwszej pracy (promocje, praca w weekendy w restauracjach, praca pomocnicza przy zbiorach owoców i warzyw, pisanie tekstów - uwierzcie, że to jest możliwe nawet w Polsce o ile rodzice uchylą trochę klosz ochronny - zasadniczo przyjmijmy wreszcie zasadę "PRACA NIE HAŃBI A USZLACHETNIA")


Wiek 19 lat.

Wybór studiów lub podjęcie pracy zarobkowej.
W pierwszym przypadku możliwość kontynuacji działań z poprzedniego okresu - tym razem liczy się także staż i zdobyte doświadczenie zawodowe (nie koniecznie musi być ono zgodne z kierunkiem studiów). Im dłuższe staże i więcej doświadczenia tym szansa na znalezienie dobrej pracy wzrasta.

W drugim przypadku pierwsze prace najczęściej są mało płatne jednak pozwalają na zdobycie doświadczenia i umiejętności pozwalających na wzrost zarobków. Istotny jest fakt, że opcja dalszej nauki nie jest zamknięta. Wierzcie lub nie ale w rzemiośle nadal można znaleźć pracę na zasadzie praktyk. Jeżeli 17-latek przyjdzie do mechanika samochodowego i zapyta się go o pracę w weekendy to oczywiście istnieje szansa, że kilku go wyśmieje ale któryś z kolei posłucha i zastanowi się. Forma mistrza rzemiosła i ucznia zdawała egzamin przez setki lat - może warto jednak przywrócić jej funkcjonowanie? Nie twierdzę, że 17-latek ma naprawiać samochody od razu jednak dwuletnie "pomaganie" czegoś go nauczy. Warto jednak pamiętać, że zarobki na praktykach to nie tysiące złotych... Tak przygotowany 19-latek ma już łatwiej.

Już w tym momencie warto myśleć o odkładaniu na przyszłość około 10% swoich zarobków. Jest to kwota w tym momencie niewielka jednak z każdym rokiem będzie rosła.

24 lata

Koniec studiów. Jeżeli student pracował jest szansa na to, że obecnie ma już jakąś praktykę, w połączeniu z wiedzą teoretyczną jest dość cennym młodym pracownikiem. Jeżeli nie pracował - zaczyna od niskiego pułapu zarobków, choć wiele zależy tutaj od kierunku studiów. Wysokość zarobków wykształconego pracownika powinna się kształtować na poziomie około 60-80% średniej krajowej.

Pracujący w przeciągu 5 lat zdobywa znaczne doświadczenie - jeżeli pracował w jednym zawodzie bez większych problemów powinien zarabiać około 80-90% średniej krajowej.

Sytuacja finansowa w obydwu przypadkach powinna pozwolić na w miarę spokojne patrzenie w przyszłość. Część osób bardziej zaradnych może pozwolić sobie na myśl o założeniu rodziny.

26-28 lat.

Sytuacja finansowa obydwu grup powinna być zbliżona (zarobki na poziomie średniej krajowej). Dochód rodziny to około 180% średniej krajowej. Zakładając rozsądne gospodarowanie środkami finansowymi stać ją na wynajęcie niewielkiego mieszkania. Dziecko może nie ma luksusów jednak jest dość dobrze zabezpieczone. W niewielkim stopniu pomaga rodzina (małe wsparcie finansowe, drobne zakupy dla najmłodszego członka rodziny, opieka nad dzieckiem).

Niemożliwe?

średnia krajowa to około 3200zł brutto. Jeżeli założymy, że rodzina posiada dochód na poziomie około 180% tej kwoty (6840zł brutto) to jej dochód netto powinien wynosić około 4500 - 4700 zł. Wynajęcie mieszkania to obecnie wydatek około 1800 - 2000zł (ewentualny koszt raty to średnio 2000zł za takie samo mieszkanie jednak do tego należy doliczyć czynsz około 450 - 500zł). Pozostaje kwota około 2500 - 2700zł. Jeżeli założymy utrzymanie poziomu oszczędzania na emeryturę to na wydatki pozostaje około 2000 - 2300 zł. Z taką kwotą utrzymanie dwuosobowej rodziny z jednym dzieckiem na przyzwoitym poziomie nie jest czymś niesamowicie trudnym. Owszem dojdą dodatkowe obciążenia ubezpieczeniowe. Warto w tym momencie pomyśleć o odkładaniu na studia dziecka (wystarczy około 2,5% dochodów miesięcznie - przez 15 lat uzbiera się kwota pozwalająca myśleć o znacznym zabezpieczeniu kosztów nauki na płatnych studiach). Nie bez znaczenia jest wspomniana wcześniej pomoc rodziny, zakładam, że będzie ona wynosić około 100 - 200 zł lub więcej m-cznie.


30 - 34 lata

Pojawia się myśl o następnym potomku. W tym czasie wzrasta dochód rodziny do około 2 średnich krajowych. Sytuacja finansowa nadal nie jest zła. Znaczna część rzeczy może być wykorzystana po starszym dziecku. Podobnie jak w pierwszym przypadku warto pomyśleć o zabezpieczeniu środków na naukę na studiach.

32-36 lat

Pierwsza pociecha idzie do szkoły. Dochody ustabilizowały się lub niewiele wzrosły.
Sytuacja finansowa nadal nie należy do idealnych choć na kontach odłożone powinno już być około 250 tysięcy złotych to zabezpieczenie pozwala na zdecydowany optymizm.
W gruncie rzeczy rodzinę stać na nie za drogie wakacje lub weekendowe wypady za miasto. Dochody są średnie ale zabezpieczenie na kontach pozwala nie wpadać w panikę. Gdy za dwa lata kolejna pociecha pójdzie do szkoły nadal nie będzie tragedii. Niektóre rodziny zdecydują się na trochę większe mieszkanie i być może pojawi się trzeci potomek.

36 - 40 lat

Dochody rodziny powinny kształtować się na poziomie 205 - 210% średniej krajowej.
Na kontach odłożono już około 400 tysięcy. Część odsetek znacząco może wspomagać domowy budżet.

45 - 47 lat

Do emerytury co raz bliżej, pierwsze dziecko wybiera się na studia. Wyprawka założona przy narodzinach pozwala na wybranie dowolnego kierunku - a może prestiżowe studia zagranicą?
Na kontach emerytalnych jest już około 600 tysięcy złotych.
Dochód rodziny kształtuje się na poziomie około 210 - 220% średniej krajowej.
Może niewielki dom po za miastem? Warto się zastanowić.

51 - 55 lat

Ostatnia latorośl udaje się na studia. Być może pojawią się wnuki :) Przezorni dziadkowie pomagają rodzicom ale też zakładają konto dla wnuczka (zawsze mu będzie łatwiej).
Dochód rodziny raczej ma tendencję do utrzymywania się na poziomie około 200% - 210% średniej krajowej (pracujący na etacie powoli przegrywają walkę z młodszym pokoleniem). Właściciele własnych firm przeżywają rozkwit interesu. Więcej myśli w głowach i czasu zajmują wnuki. W końcu rozpieszczanie najmłodszych to przywilej dziadków.
Na kontach emerytalnych zgromadzono około MILIONA złotych.

60 - 65 lat

Czas na emeryturę - tą swoją, bo to co dostaniemy od państwa w porównaniu do tego co mamy odłożone wygląda jak ochłap - na koncie leży w końcu 2,5 MILIONA złotych (ich wartość nabywcza równa się około 700 tysiącom). Jest to kwota, która przy oprocentowaniu lokaty na poziomie 5% pozwala spokojnie żyć z odsetek.

To co przedstawiłem powyżej to nie bajka - to realia zakładające świadome podchodzenie do własnych finansów. Unikajmy kredytów (mądry jestem po szkodzie ale... już się tego nauczyłem). Odkładajmy niewielkie kwoty (ja założyłem 10% dochodów i zwrot na poziomie 9% w skali roku - tyle mniej więcej przynoszą fundusze obligacji i papierów skarbowych, jeżeli zainwestować około 30% w rynek akcji to będziemy na starość kwotą co najmniej o 50% większą niż przedstawiona przeze mnie).

Oczywiście ktoś powie, że nie może znaleźć pracy, jeszcze inny, że zarobki przedstawione przeze mnie są pobożnym życzeniem, bo w Suwałkach to Panie...

Drodzy Czytelnicy!
Odpowiedź jest tylko jedna: Weź los we własne ręce, bo na państwo nie masz co liczyć.
Nie możesz znaleźć pracy w Suwałkach? Spróbuj w innym miejscu Polski. Wynajem mieszkania to porównywalny koszt do jego zakupu na raty, a ma tą zaletę, że mogę mieszkać w całej Polsce (tam gdzie jest dla mnie praca). Że to nie moje? No i co z tego. Jeżeli dzisiaj nie mam własnego M nie oznacza, to w cale, że nie kupię sobie własnego domku za miastem jak będę miał lat 50.

Zasada jest prosta im wcześniej zaczniesz odkładać tym szybciej zapewnisz sobie jaką taką swobodę materialną. W powyższym przykładzie widać, że 20 latek, który zacznie odkładać po 10% swoich zarobków w wieku 60 lat może przejść na emeryturę, której kwota będzie odpowiadać średniej krajowej. Jeżeli to samo będzie chciał zrobić 30 latek musiał by odkładać aż 25% swoich dochodów. Niestety jest to już kwota, którą ciężko zaoszczędzić. Co nie oznacza, że nie powinien odkładać. Bo mieć a nie mieć 300 tysięcy złotych to dość znacząca różnica...