sobota, 21 kwietnia 2012

Jaka zmywarka...? - część trzecia „Zmywarka 60 cm, zmywarka 45 cm - co wybrać?“

Zapraszam do zapoznania się z poprzednimi częściami cyklu

Jeżeli po przeanalizowaniu miejsca w kuchni okaże się, że możesz wstawić zmywarkę o szerokości 60 cm - gratuluję. Jeżeli okaże się, że nie, a masz dużą rodzinę - to radzę jeszcze kombinować, naprawdę warto.

Dlaczego zmywarka 60 cm a nie 45 cm? - O tym właśnie będzie ten wpis.

Zmywając ręcznie najczęściej zmywamy w miarę na bieżąco. W przypadku zmywarek optymalnym rozwiązaniem jest zmywanie raz dziennie. Chodzi oczywiście o oszczędność... na detergentach. Wiem, że w reklamach producenci podkreślają mniejsze zużycie wody i prądu, jednak w 9 / 10 przypadków, w naszych, polskich warunkach zaoszczędzenie nawet 300 litrów wody i 30 kWh prądu nie da tak wymiernych efektów jak zaoszczędzenie 30 tabletek detergentu.

Dlaczego? - już spieszę z wyjaśnieniami...

1 m 3 wody = 1000 litrów wody = koszt ok. 12 zł (cena z Wrocławia, oczywiście może być ona inna, jednak nie sądzę aby się mocno różniła),

1 kWh prądu = 0,34 zł
Zużycie wody na cykl: ok. 15 litrów
Zużycie energii na cykl: ok. 1 kWh

30 cykli x 15 litrów = 450 litrów wody = ok. 6 zł
30 cykli x 1 kWh = ok. 11 zł

Oszczędność: 17 zł / m-ąc = 204 zł / rok

30 tabletek wielofunkcyjnych znanej marki = ok. 25 zł (cena z Allegro) / m-ąc = 300 zł / rok
Oszczędność: 25 zł / m-ąc = 300 zł / rok

Widzisz już co kosztuje więcej?

A teraz dodaj obydwie kwoty.... = 500 zł / rok

"500 zł / rok..."

...tyle kosztuje tylko 1 dodatkowy cykl zmywania dziennie. Jeżeli wrócisz do postu nt. ceny zmywarki to okaże się, że jest to koszt amortyzacji zmywarki w cenie ok. 2000 zł... Przemyślenia na temat tego czy warto włączać nie pełną zmywarkę pozostawiam Tobie.

O. K. Część ekonomiczną mamy za sobą, zajmijmy się teraz tematem pojemności.

"...pojemność zmywarki: x kompletów..."

Czytając opisy zmywarek natkniesz się na sformułowanie: „Pojemność zmywarki: x kompletów“. 

Komplet w tym przypadku rozumiany jest jako:
1x talerz głęboki,
1x talerz płaski,
1x talerzy deserowy,
1x filiżanka (komplet) lub 1x kubek / szklanka
1x kompelt sztućcy (1 nóż, 1 widelec, 1 łyżka, 1 łyżeczka)


Zaraz.... a gdzie tu są wazy, garnki, patelnie?!!! - no, właśnie - nie ma.

Na rynku spotkasz zmywarki, które mają pojemność sięgającą 14, a nawet 15 kompletów. Fajnie, możesz za jednym zamachem umyć 42 talerze róznych rozmiarów i naprawdę duuuuużo sztućców - jak prowadzisz knajpę to rewelka. W domu już trochę gorzej...

Przeciętna rodzina w Polsce liczy sobie obecnie 2 + 1, 2 + 2, rzadziej 2 + 1 + 2 (rodzina z dziadkami pod jednym dachem). Ja skupię się na pierwszym przykładzie, w pozostałych przypadkach postarajcie się zrobić podobne wyliczenia sami - jeżeli macie z tym problem napiszcie w komentarzach - postaram się pomóc.

Śniadanie:
1 - 2 talerze, 
czasem 1 mały garnek lub patelnia, 
3 - 4 kubki / filiżanki,
 sztućce.

Obiad:
3 - 8 talerzy, 
1 - 2 garnki, 
czasem patelnia, miska / waza, 
3 - 4 kubki / szklanki, 
sztućce, 
przybory typu tłuczek, chochelka, tarka...

Kolacja:
2 - 4 talerzy,
czasem garnek lub patelnia, 
3 - 4 kubki / szklanki, 
sztućce

W tzw. międzyczasie:
2 - 3 talerzyki, 
2 - 4 kubków / filiżanek, 
sztućce.

Podsumowując:
8 - 17 talerzy, 
2 - 4 garnków, lub zamiennie 1 - 2 patelnie, 
1 miska / waza, 
przybory, 
11 do 16 kubków / szklanek / filiżanek, 
sztućce. 

Eeee - to zmywarka 45 cm wystarcza spokojnie - czyżby?

W dolnym koszu lądują: 
garnki, 
patelnie (w 45-ce wejdą tam góra 3 garnki i może 1 patelnia),

W górnym koszu musisz upchnąć resztę.... 
Kubki zmieścisz. 
Talerze? Być może, jeżeli opuścisz górny kosz. 
Misa / waza - cóż w zależności od jej wielkości. 
Został jeszcze koszyk ze sztućcami i przybory... Z pewnością da się je upchnąć...

No właśnie... da się „upchnąć“. Naczynia w zmywarce nie przepadają za upychaniem, bardzo często kończy się ono bowiem nie domyciem. Jeżeli podobny zestaw naczyń zmywasz codziennie to o wąskiej zmywarce raczej nie myśl (lub śmiało zacznij liczyć się z tym, że będzie ona co drugi dzień pracować 2 razy).

Przy zestawie naczyń podobnym do podanego wyżej TYLKO i wyłącznie będę polecał zmywarki o szerokości 60 cm. Jasne, jeżeli już zupełnie nie masz gdzie wstawić szerokiej zmywarki to bierz zmywarkę o szerokości 45 cm. Jednak pamiętaj, że jest to kompromis.

Dla kogo przeznaczone są zmywarki wąskie?


  1. Przede wszystkim dla osób, które nie mają miejsca na zmywarkę o szerokości 60 cm,
  2. Na wąską zmywarkę mogą się też zdecydować osoby, które stołują się „na mieście“ lub w pracy
  3. Będzie to też dobre rozwiązanie dla małżeństw, których latorośle już prowadzą własne domy i mają własne rodziny. 
  4. Całkiem przyzwoicie sprawdzają się jako wysposażenie mieszkań „pod wynajem“ 
  5. Do biur z średnią ilością pracowników i zapleczem socjalnym umożliwiającym przygotowywanie posiłków 
  6. Na taką zmywarkę moga zdecydować się młode małżenistwa nie planujące / nie posiadające jeszcze dzieci. 
  7. Niezły zakup dla singla 
Jeżeli nie należysz do żadnej z w/w grup to naprawdę staraj się zmieścić szeroką zmywarkę.

A co ze zmywarkami kompaktowymi?

Hmm... jakby to powiedzieć? 
Podpowiem tyle mieści się tam: 
1 mały garnek, 
3 talrze, 
kilka sztućców,
może 2 kubki

piątek, 20 kwietnia 2012

"Jaka zmywarka..." - część druga "Gdzie ustawić zmywarkę?"

Zapraszam do zapoznania się z częścią pierwszą cyklu

"miejsce... by wstawić zmywarkę"

Jak wspomniałem w poprzednim wpisie miejsce, które możemy przeznaczyn na nową zmywarkę jest jednym z elementów ograniczających nasz wybór. W tym wpisie zakładam, że już wiesz ile możesz wydać miesięcznie - tym samym, powinieneś / - naś znać cenę na jaką możesz sobie pozwoić. Skupmy się więc na miejscu jakie możemy wykorzystać by wstawić zmywarkę.

W przeciwieństwie do piekarnika lub kuchenki zmywarka może sąsiadować z lodówką i innymi sprzętami AGD bez problemu. Jedynym ograniczeniem jest tutaj dostęp do wody, kanalizacji i zasilania. Należy pamiętać, że przeciętna zmywarka jest wyposażona w przewód przyłączenia wody o długości około 1,2 m, przy czym jest on najczęściej montowany przy jednym z górnych, tylnych rogów urzadzenia. Przy, którym to już zależy od modelu i producenta. Podobnie wgląda sytuacja z odpływem oraz kablem zasilającym.

Dlaczego długości przewodów są tak istotne?

Przyczyna jest banalna - jeżeli zmywarka posiada np. przyłącza po prawej stronie oznacza to, że zawory i odpływ mogą znajdować się w odległości około 1 m od prawje strony urządzenia ale już tylko około 0,5 m z lewej strony urzadzenia (zakładając, że szerokość zmywarki to 60 cm). Niby oczywista - oczywistość, a jednak dość często spotykam się z sytuacją gdy podczas zakupów klienci nie biorą tego pod uwagę.

Jeżeli wybrana przez Ciebie zmywarka posiada system AquaStop przed zakupem sprawdź czy zawór dopływu wody znajduje się w odległości umożliwiającej podpięcie przewodem dołączonym do urządzenia. W tym przypadku wymiany przewodu na dłuższy może dokonać TYLKO autoryzowany serwis. W pozostałych przypadkach możliwa jest wymiana przewodów na inne o potrzebnej nam długości we własnym zakresie (lub za niewielką opłatą przez dowolnego hydraulika).

Za nim zaczniemy szukać na zmywarkę miejsca warto przypomnieć, że standardowe urządzenia spotykane na rynku mają następujące wymiary szerokość 60 cm lub 45 cm, wysokość 85 lub 82 cm, głębokość 55 - 60 cm. O zmywarkach szerokości 40 cm radzę zapomnieć.

Czy są jakieś inne, małe zmywarki?

Tak, są - obecnie na rynku możemy spotkać urzadzenia kompaktowe, przeznaczone do mniejszych pomieszczeń lub biur. Należy jednak pamiętać, że mała zmywarka najczęściej przy rodzinie 2+1 się po prostu nie sprawdzi.

Jak dużo muszę mieć miejsca na zmywarkę?

Optymalne wymiary to 60 cm szerokości, 85 cm wysokości i 60 cm głębokości. Można jeszcze zastosować mniejsze zmywarki o szerokości 45 cm, jednak jest to rozwiązanie dla mniej licznych rodzin, które nie prowadzą zbyt intensywnego życia towarzyskiego.

Wiemu już jaka odległość od przyłączy, wiemy jaka szerokość i wysokość miejsca. Czas więc zacząć poszukiwania. Biorąc pod uwagę zasięg przewodów najłatwiej umieścić zmywarkę w pobliżu zlewu. Przy standardowych, polskich kuchniach zadanie to wcale proste nie jest. W większości przypadków liczą one nie więcej niż 15m2, a i takie pomieszczenie często jest luksusem. Stąd zrozumiałmy jest, że każda szafka w kuchni jest na wagę złota. Pytanie czy aby na pewno?

Rozwiązanie nr 1

Jeżeli dotychczas korzystałeś / łaś ze zlewu dwukomorowego warto zastanowić się nad zmianą na jednokomorowy. Przy zmywarce dwie komory są średnio potrzebne. Większość szafek zlewozmywakowych ma szerokość od 60 do 100 cm. Jeżeli zamontujesz zlew jednokomorowy z ociekaczem to pod ociekaczem może powstać miejsce na montaż zmywarki. Dotyczy to głównie szafek o szerokości 80 - 100 cm. Przy węższych będzie to raczej niemożliwe.


Rozwiązanie nr 2

Rezygnujemy z dotychczasowej szafki zlewozymwakowej i jednej szafki o szerokości 40 cm. Łącznie uzyskujemy przestrzeń od 80 do 100 cm. O ile do tej pory nad zlewem była suszarka montujemy tam szafkę klasyczną. Pod nią szafkę zlewozmywakową oraz zlew jednokomorowy z ociekaczem. Pod ociekaczem montujemy zmywarkę.


Rozwiązanie nr 3

Reorganizacja szafek w kuchni jest nie lada wyzwaniem, jednak przed jednoznacznym stwierdzeniem, że nie mam gdzie postawić zmywarki sprawdź czy wszystkie zgromadzone naczynia i przybory na 100% wykorzystujesz na codzień... Uwierz - w 9 / 10 przypadków okaże się, że przy normalnym gotowaniu korzystasz z około 30% naczyń i przyborów zgromadzonych w kuchni, reszta jest tam „na wszelki wypadek“. Warto zastanowić się, czy części z rzadziej użytkowanych naczyń oraz przyborów nie przenieść w inne miejsce. 


Żaden z powyższych sposobów nie ma szans na realizację? 

Cóż, współczuję tak małej kuchni jednak wiem, że takie są - na szczęście jak wspomniałem wcześniej - producenci również o tym wiedzą.

Rozwiązanie 4 (w sytuacji gdy żadne z powyższych nie da się zrealizować)

Można zastosować zmywarki kompaktowe. Ich przeciętne wymiary to:

szerokość: 55 cm
wysokość: 45 - 48 cm
głębokość: 48 - 50 cm

Przy takich wymiarach zmywarkę można spokojnie „schować“ w szafce o szerokości 60 cm lub większej, zachowując jednocześnie część miejsca na naczynia. Najczęściej jednak zmywarki te stawiane są bezpośrenio na blacie kuchennym.

Jeżeli okaże się, że możesz wstawić klasyczną zmywarkę 60 cm to rewelacja - nawet przy małej ilości naczyń jest to najbardziej optymalne rozwiązanie. Szerokość 45 cm to już pewien kompromis jednak nadal będzie w czym wybrać. Zmywarka kompaktowa to naprawdę ostateczność.

Na kolejną część zapraszam jutro około 19 - stej :)

Zapraszam do zapoznania się z częścią pierwszą cyklu

czwartek, 19 kwietnia 2012

Jaka zmywarka...? - część pierwsza „Ile wydać na zakup zmywarki?“


Pytanie: „Jaką zmywarkę ....“


Przeglądając fora tematyczne dość łatwo natknąć się na posty posiadające w tytule pytanie: „Jaką zmywarkę ....“. W miejsce wielokropku można wstawić „do“ i dowolną kwotę, bo te są tak różne jak różne bywają nasze budżety.

Najczęściej wybierane przez polskich konsumentów są zmywarki Bosch, Siemens oraz Whirlpool. W tym ostatnim przypadku o trzecią pozycję wlaczy również Electrolux. Na dalszych pozycjach są producenci włoscy: Hotpoint - Ariston, Indesit oraz Candy. Na rynku nie brakuje również krajowych zmywarek, takich jak Amica, Mastercook czy ostatnio Zelmer.

Jak widać wybór spory.

Popularność Boscha i Siemensa wynika ze znakomitych opinii w internecie. Na ile one są słuszne, a na ile opierają się na tzw. „owczym pędzie“ to zupełnie inna sprawa. Osobiście muszę przyznać, że niemiecki koncern w Polsce posiada jeden z najlepszych serwisów, stąd być może brak wpisów typu: „posiadam zmywarkę XXX od 3 m-cy i 2 razy była już w serwisie...“. Uwierzcie lub nie ale Bosche i Siemensy też się psują, różnica polega na czasie i skuteczności usunięcia usterki, a te w tym przypadku są wzorowe.

Kupując zmywarkę najczęściej ograniczenie jesteśmy kilkoma parametrami:


  • ceną (na to mamy nie jaki wpływ ale najczęściej dość ograniczony), 
  • miejscem (podobnie jak w przypadku budżetu - wpływ na to mamy raczej niewielki, choć da się i z tym “powalczyć“),
  • typem (część osób decyduje się na zabudowę, część na urządzenia wolnostojące),
  • ilością domowników (no, cóż rodziny raczej wybijać nie polecam, a zbyt mała zmywarka spowoduje wysokie koszty eksploatacji).


"Przeciętna zmywarka „żyje“ około 6 lat..."

Większość osób kupujacych dzisiaj sprzet AGD zakłada, że jego żywotność wynosi około 10 - 12 lat. Nic bardziej mylnego - podziel ten czas przez 2 otrzymasz prawidłowy wynik. Przeciętna zmywarka „żyje“ około 6 lat, po tym okresie jej naprawy są NIEOPŁACALNE!!!.

"Amortyzacja zmywarki? W budżecie domowym?!!"

Jeżeli mamy świadomość tego, że taka jest żywotność sprzętu sprawdźmy teraz jaką kwotę powinniśmy na niego wydać. Tu posłużę się pojęciem amortyzacji sprzętu. Tak, tak, wiem, gospodarstwo domowe to nie firma, ale takie podejście pozwala na dość spokojne zachowanie w przypadku konieczności wymiany sprzętu.

O.K. Czas na małe obliczanie:


5 lat * 12 m-cy = 60 m-cy.

1500 zł / 60 m-cy = 25 zł / m-ąc

2000 zł / 60 m-cy = 33,34 zł / m-ąc

2500 zł / 60 m-cy = 41,67 zł / m-ąc

3000 zł / 60 m-cy = 50 zł / m-ąc

itd...

Kwotę, którą otrzymaliśmy w wyniku należy uznać za dodatkowy koszy eksploatacji zmywarki, a do tego dołożyć jeszcze około 40 zł / m-ąc na detergenty. Jeżeli jest to nasza pierwsza zmywarka i kupujemy ją na raty do wyniku dodajmy jeszcze wysokość raty.


Cena Okres Amortyzacja Koszt Koszty - Raty
1500 60 25 65 90
2000 60 33,33 73,33 106,67
2500 60 41,67 81,67 123,33
3000 60 50 90 140
3500 60 58,33 98,33 156,67
4000 60 66,67 106,67 173,33
4500 60 75 115 190


O co chodzi z tym wyliczeniem?

W koszty eksploatacji wliczyłem koszt zakupu nowej zmywarki po okresie 5 lat. Kwotę podaną w kolumnie „Amortyzacja“ należałoby wpłacać co miesiąc na rachunek bankowy, którego oprocentowanie uchroni te pieniądze przed inflacją. Spotkałem się też z opinią klienta, który po wyłożeniu mu takiego planu stwierdził, że dołoży jeszcze 10% wpłaty miesięcznej na ryzyko awarii. Ja dołożyłem 500 zł - uważam, że jeżeli koszt naprawy przekracza tą kwotę należy zastanowić się nad jej opłacalnością.

Skąd wyższy koszt eksploatacji przy ratach?

Cóż, w tym przypadku założyłem poprostu, że jako nasz koszt - przez okres kredytowania - należy traktować takżę ratę. Czyli na koszt w takim przypadku składa się: amortyzacja, raty, oraz koszt detergentów. W praktyce Nie wliczam prądu i wody - jest to związane z tym, że realnie zastąpienie zmywania ręcznego zmywarką daje spore oszczędności w rachunkach za wodę.

Wiem, że w przypadku większości osób trudno o taką dyscyplinę ale uwierzcie mi, że warto tak podchodzić do zakupów sprzętu AGD (i nie tylko). To naprawdę zaoszczędza stresu.

Po takim wyniku wiemy już jakie są koszta eksploatacji - czas abyście sami odpowiedzieli sobie na pytanie: „Na ile mnie stać?“

Zakładając przeciętną polską rodzinę przewiduję, że w przypadku ok. 70% odpowiedzi wskazane zostaną pozycje 1 - 3. Są to po prostu kwoty, które miesięcznie nasz budżet jest w stanie wytrzymać, bez zbytniego napinania.

Trochę odwróciłem sposób patrzenia na ceny sprzętu? Świetnie - o to chodziło.

Na część drugą zapraszam jutro około 19 - stej :)

Leasing vs kredyt - co lepsze dla fotografa? O finansowej stronie fotografii okolicznościowej.

...konieczność zebrania odpowiednich dokumentów...

O tym jakie zalety ma podatkowe ma leasing rozpisywać się nie zamierzam - na ten temat napisano dość. Gwoli przypomnienia podam jednak różnice:
KredytLeasing
Możliwość wliczenia w koszty uzyskania przychodu całości opłaty miesięcznej:nie, możliwość wpisania w koszty tylko części odsetkowejtak, możliwość wpisania w koszty całości kwoty czynszu wraz kosztem ubezpieczenia
Możliwość skorzystania z procedury uproszczonej przy niższych kwotach (do ok. 10 000 zł netto):obecnie większość banków wycofuje się z takiej oferty, w większości przypadków przy kredycie powyżej 5 000 zł wymagane są dokumenty rejestrowe oraz zaświadczenie o niezaleganiu z podatkami, ponad to część banków wymaga dowodów wpłat podatku dochodowego z ostatnich 3 m-cyprzy kwocie do 10 000 zł netto większość firm leasingowych zastosuje uproszczoną procedurę leasingową wymagając jedynie kopi dokumentów rejestrowych oraz oświadczenia przedsiębiorcy o uzyskiwanych dochodach
Wymagana zgoda współmałżonka:przy kredytach powyżej 5 000 zł najczęściej tak, choć są banki, które utrzymują ten limit na poziomie 10 000 złnie
Jak widać, już sama konieczność zebrania odpowiednich dokumentów dla prowadzących działalność gospodarczą może okazać się nie lada wyzwaniem. Z mojej praktyki wynika, że największy problem stanowi udokumentowanie wpłaty podatku dochodowego z ostatnich 3 m-cy. W większości małych firm tak planowane są wydatki aby uniknąć tej przykrej konieczności - w końcu nikt nie lubi gdy zabiera mu się pieniądze. Ponad to o ile w przypadku kredytu finansującego zakup ratalny kwota 13 000 zł jest często astronomiczna i włącza wszelkie możliwe lampki ostrzegawcze w systemie kontrolingu i weryfikacji, o tyle w leasingu są to "drobne", które często mogą być finansowane na zasadach uproszczonych.

Często słyszę: "...rata leasingowa jest wyższa / droższa o raty kredytu, a później - nie dość, że co miesiąc płaci się więcej - to trzeba coś tam jeszcze płacić za wykup..."

Niby racja, czynsz leasingowy jest często wyższy od kwoty raty, jednak ma tą zaletę, że w całości jest kosztem uzyskania przychodu, a tym samym obniża konieczność zapłacenia podatku dochodowego. W efekcie leasing średnio i długo okresowy jest korzystniejsza formą finansowania.

Warto też pamiętać o tym, że w branżach o szybkim tempie rozwoju technologicznego (a do takich należy branża foto - video) sprzęt "starzeje" się szybciej niż wskazywała by na to data produkcji.

Kolejnym elementem jest zużycie sprzętu - w amatorskim użytkowaniu limity na poziomie 100 000 zdjęć nie stanowią problemu, w zastosowaniu pro - zdecydowanie tak. Przeciętny fotograf zawodowy z jednej imprezy przywozi około 1000 - 1500 zdjęć, takich imprez ma 2 - 6 w miesiącu, a około 50 w ciągu roku. Nie trudno policzyć, że przeciętną granicę żywotności sprzęt osiągnie po około 2 - 3 latach. Można go oczywiście naprawiać - tyle, że w tym okresie najczęściej pojawi się już nowsza, często poprawiona wersja używanego dotychczas sprzętu... Cóż, kółko zaczyna się od nowa, tylko, że trzeba jeszcze sprzedać stary sprzęt - uważając na to aby zrobić to przed okresem amortyzacji, bo po jego upłynięciu cała kwota sprzedaży stanowi dochód, który jest opodatkowany... Polecam rozmowę z księgowym, może być dość pouczająca.
W przypadku leasingu, po okresie określonym w umowie, problem z upłynnieniem starego sprzętu można przerzucić na leasingodawcę, samemu w tym czasie podpisując nową umowę na kolejną wersję sprzętu.

Wyżej opisałem sytuację dotyczącą korpusu lustrzanki ale to samo dotyczy praktycznie większości osprzętu, który tworzy warsztat pracy fotografa:
  • lamp błyskowych,
  • komputera,
  • oprogramowania,
  • obiektywów - choć w tym przypadku okres zużycia i starzenia się jest znacznie dłuższy,

Rata leasingowa 595 zł, rata kredytowa 596 zł

Na koniec zostawiłem pewne, dość uproszczone wyliczenie:
Korpus semi-pro: 7 000 zł
Zestaw 3 obiektywów na początek: 7 000 zł
Reporterska lampa błyskowa: 1 300 zł
Oprogramowanie do obróbki zdjęć: 3 500 zł
Przyzwoity monitor o dobrej jakości odwzorowania barw: 2 000 zł
Przyzwoity komputer: 2 500 zł
Pozostały osprzęt: 2 500 zł
RAZEM: 25 800 zł

O kredycie na taką kwotę radzę zapomnieć, leasing też nie będzie łatwy ale zdecydowanie prostszy do załatwienia, w szczególności, jeżeli już jakiś czas na rynku działamy jako firma...
Jak będzie wyglądała średnia różnica w racie? Leasing: 595 zł brutto / m-ąc, realny koszy nabycia po uwzględnieniu korzyści podatkowych: 26 750 zł (z opcją wykupu) lub 25 000 zł (bez wykupu po okresie umowy)
Kredyt: 596 zł / m-ąc, realny koszt nabycia po uwzględnieniu oprocentowania: ok. 27 500 zł

O ile w przypadku leasingu raczej nie powinno być problemu z procedurą uproszczoną, o tyle w przypadku kredytu nie obejdzie się bez przedstawienia dowodów wpłat do US i ZUS. Ponad to, w większości przypadków osoby prowadzące działalność gospodarczą krócej niż 1 rok będą miały zdecydowanie "pod górkę...".
Oczywiście, na rynku można znaleźć okazje, w których zarówno kredyt jak i leasing będzie udzielany na korzystniejszych warunkach...
Z punktu widzenia początkującego fotografa leasing ma sporo zalet związanych z mniejszą ilością formalności. Jak widać koszt miesięczny kształtuje się na podobnym poziomie. Choć faktycznie przy leasingu powinienem doliczyć jeszcze koszty obowiązkowego ubezpieczenia. Biorąc jednak pod uwagę wartość sprzętu trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której pracujemy bez ubezpieczenia... Choć w tym kraju nic mnie już nie zdziwi.
Podsumowując. Wg mnie wygrywa leasing oferujący
  • przy podobnych kosztach miesięcznych mniej formalności,
  • realnie niższe koszty pod koniec okresu leasingowania (przy brak konieczności wykupu),
  • prosty mechanizm odświeżania bazy sprzętowej,


Końcowa decyzja oczywiście należy do zainteresowanego, jednak przed zakupem kolejnego sprzętu na raty radzę przemyśleć czy mało popularny w branży leasing nie jest korzystniejszy...

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdzielczość matrycy a wielkość zdjęcia

Jaka rozdzielczość aparatu jest mi potrzebna?

W latach świetności fotografii analogowej sprawa była jasna - wielkość odbitki była zależna od zastosowanej błony fotograficznej, powiększalnika i papieru, na którym wywoływano zdjęcie (to i tak znaczne uproszczenie), no i oczywiście portfela wywołującego. Ograniczeniem fizycznym powiększenia odbitki była jakość zastosowanej błony światłoczułej (negatywu). Często mówiło się o "źarnistości" kliszy. Im lepszej jakości (często też im droższy) film do aparatu, tym większe zdjęcie można było wywołać bez utraty szczegółów. Najlepsi często korzystali z aparatów wielkoformatowych aby właśnie uzyskać maksymalną ilość szczegółów. Tym, którzy nie wierzą polecam obejrzenie sobie kiedyś zdjęcia 40x60cm wywołanego z dużego formatu i z błony małoobrazkowej pod lupą. Ilość szczegółów widoczna na tym pierwszym pozwoli zrozumieć o czym piszę.
Wraz z nadejściem fotografii cyfrowej pojawiły się mity i... niejakie problemy z rozumieniem terminów, które dawniej były raczej zastrzeżone dla branży drukarskiej. DPI, LPI, PPI, rozdzielczość matrycy, rozdzielczość wydruku, interpolacja rozdzielczości... Fakt, może się od tego zakręcić w głowie, jeżeli do tego dołożymy czułości ISO, szumy matrycy i bełkot marketingowy, często powielany przez sprzedawców bez zastanowienia to albo rozboli nas głowa albo zadamy sobie wreszcie pytanie: "Jaka rozdzielczość aparatu jest mi potrzebna?".

... profesjonalna lustrzanka cyfrowa o rozdzielczości 2,74 MPix - czyli krótki wykład historyczny

Ten podtytuł to nie żart, taką rozdzielczość posiadał Nikon D1 zaprezentowany w 1999 roku. Co ciekawe producent reklamował ten model jako sprzęt przeznaczony dla profesjonalnych fotografów... Swoją drogą miało to uzasadnienie - koszty materiałów światłoczułych były niemałe, a cyfryzacja nośnika w przypadku reporterki dawała spore oszczędności. W roku 2001 Nikon zaprezentował D1x z matrycą o rozdzielczości 6MPix. Pod względem ilości szczegółów i możliwości wydruku skok kolosalny. Gdy w 2004 roku zaprezentowano Canona EOS 1D mk II z matrycą 8MPix, a niespełna rok później Nikona D2x o rozdzielczości 12MPix wojna o prymat w rozdzielczości zdążyła rozkręcić się już na dobre. Marketing i reklama mówiła jednoznacznie - "jeżeli Twój stary aparat ma mniej pikseli jest zdecydowanie gorszy od nowej wersji". Wraz z przyrostem liczby fotodiód upychanych na tym samym kawałku krzemu zaczęły pojawiać się kolejne problemy - szum. O ile jeszcze w lustrzankach tragedii nie było, o tyle rozdzielczości na poziomie 6 - 8 MPix na matrycy wielkości paznokcia - a takie są stosowane w małych aparatach kompaktowych - powodowały, że zdjęcia mimo wyższej rozdzielczości nie koniecznie wyglądały lepiej. Gdy w 2006 roku matryce o rozdzielczości 8MPix zaczęły gościć w amatorskich lustrzankach, a w kompaktach standardem stawało się 6MPix pojawiło się nowe pole do popisu - po za rozdzielczością wyścig rozpoczął się na czułości. Dziś z uśmiechem wspominam czasy gdy rozdzielczość 8MPix i czułość na poziomie 1600 ISO w Canonie EOS 30D wzbudzała wypieki na policzkach kupujących, obecnie liczby te można spokojnie podwoić - Canon EOS 600D ma rozdzielczość na poziomie 18MPix, a osiągana przez ten korpus czułość sięga ISO 6400. I co ciekawe 600D dość często nazywa się sprzętem dla amatorów... Coś tu nie gra...

...wszystko ma swoje granice...

Kupując aparat najłatwiej porównać wartości liczbowe, takie jak:
  • rozdzielczość,
  • czułość ISO,
  • wielkość LCD,
  • ilość punktów AF,
Z tego powodu elementy te są znakomitym materiałem dla marketingowców - "Patrz nasz aparat ma więcej, więc jest lepszy - liczby nie kłamią." Oczywiście szybko okazało się, że wszystko ma swoje granice. Osiąganie przez kompakty rozdzielczości wyższych niż stosowane w aparatach lustrzanych dość szybko zaczęło być przez konsumentów zauważane i powodowało niewygodne dla producentów pytania. Podobnie stało się z czułością ISO i realnie wykorzystywanymi punktami AF. Przez krótki moment zaczęto się ścigać na długości ogniskowych w aparatach klasy Ultra Zoom, dziś wyścig ten przeniósł się na pole kompaktów - swoją drogą pytanie jak długo jeszcze potrwa - fizyki oszukać się nie da. Zdając sobie teraz sprawę z tego, że rozdzielczości są napędzone sztucznie czas zobaczyć ile tak naprawdę potrzebujemy.

Fotolab i aparat kontra marketing...

O ile z rozdzielczością już poniekąd zdążyliśmy się oswoić, bo przecież wiadomo, że mój laptop ma rozdzielczość 1280x800 px, a film FullHD jest wyświetlany z rozdzielczością 1920x1080 px. Wszystko gra do póty do póki próbujemy swoje zdjęcia przenieść na komputer lub wyświetlić na telewizorze, problemy zaczynają się przy wydruku. Niby tam podają rozdzielczość wydruku ale jakoś inaczej się to nazywa i jak u licha przeliczyć tą stałą rozdzielczość na różne formaty papieru?
Fakt rozdzielczość w drukarkach mierzy się w DPI, a nie w swojskich pikselach. Magiczne DPI to nic innego jak ilość kropek na cal (i to broń Boże nie kwadratowy). Jak drukarka ma rozdzielczość 4800x1200 DPI to oznacza że jest w stanie umieścić 4800 kropek na cal szerokości i 1200 kropek na cal długości. Czyli na calu kwadratowym papieru może wydrukować prawie 6 milionów kropek...
No pięknie, 5-cio megapikselowe zdjęcie wystarczy na cal kwadratowy papieru? Nooo... nie zupełnie, bo tu jest jeszcze jeden "myk" - te 4800 to tak naprawdę 1200, a 1200 to tak naprawdę jakieś 300. A realnie papier fotograficzny dostępny w sprzedaży maksymalnie przyjmie jakieś 360 000 kropel atramentu na cal kwadratowy (ma rozdzielczość 600DPI). Żeby było jeszcze weselej powiem, że przeciętny fotolab drukuje z rozdzielczością 90 000 punktów na cal kwadratowy (300DPI).
O.K. - wiemy już, że rozdzielczość wydruku jest "inna". Jak więc teraz wyliczyć jakie zdjęcie mogę wydrukować ze swojego aparatu?
Po pierwsze weź aparat i spisz wszystkie dostępne w nim rozdzielczości (powinny być opisane w menu lub instrukcji). Jak już to zrobisz to pomnóż je przez siebie i zapisz wyniki:

1600 x 1200 = 1 920 000 pikseli = 1,92 MPix.

Wiesz już jakimi rozdzielczościami dysponuje Twój aparat. Czas przekonać się jakie potrzebujesz do jakich wydruków. Dość pomocny może okazać się w tym program GIMP W menu OBRAZ wybierz pozycję ROZMIAR WYDRUKU, w polach rozdzielczość X i Y wpisz 300. Powyżej zostanie wyświetlony maksymalny rozmiar wydruku. Jeżeli możesz sterować rozdzielczością wydruku (np. po przez sterownik drukarki) możesz zmienić ustawienia w drugą stronę - wpisz jak duże zdjęcie chcesz wydrukować, a program wyliczy jaką rozdzielczość powinieneś/naś ustawić. Osobiście polecam pierwszą opcję.
Jakie są bezpieczne rozdzielczości wydruku? Cóż przy małych wydrukach (do 13x18 cm) spokojnie można ustawić nawet 200DPI, przy większych proponuję stosować jednak rozdzielczości 250 oraz 300 DPI. Możesz również zrobić wydruki próbne i zobaczysz, która rozdzielczość Ci bardziej odpowiada. Pamiętaj, że papier biurowy do ksero NIE nadaje się do wydruku zdjęć !!! Optymalne parametry wydruku uzyskuje się korzystając z drukarek z głowicami (tuszami) fotograficznymi lub na drukarkach termosublimacyjnych.
Poniżej tabelka z podpowiedziami.

Wielkość zdjęciaWydruk 300DPI
9x13 cm1,5MPix
10x15 cm2MPix
13x18 cm3,5MPix
15x21 cm4,5MPix
18x25 cm6,5MPix
21x30 cm8,5MPix
25x38 cm13MPix
30x40 cm16,5MPix
30x45 cm18,5MPix
40x60 cm33MPix
Czy to oznacza, że mając aparat o rozdzielczości np 18MPix nie mogę wydrukować dobrego zdjęcia 40x60cm? Wręcz, przeciwnie - możesz - tyle, że jego szczegółowość przy dokładnym obejrzeniu z bardzo bliska będzie gorsza niż ta uzyskana z aparatu średnioformatowego takiego jak np. Pentax 645D - choć gołym okiem raczej różnicę będzie trudno dostrzec :). Zasadniczo rozdzielczości podane powyżej możesz śmiało obniżyć o 40% i nadal uzyskiwany wydruk powinien być więcej niż zadowalający.

wtorek, 27 marca 2012

Rozliczanie PIT'u, e-Deklaracje, Ubuntu i... problemy

Rozliczanie PIT'ów pod Ubuntu

Jeszcze do niedawna rozliczenia PIT'u pod linuksem wiązało się jednoznacznie z instalacją oprogramowania pod Wine i znoszeniem jego dość niekiedy kapryśnego zachowania. Oczywiście nadal można tak zrobić - osobiście mogę polecić PITy2011NG - jednak w tym roku postanowiłem poszukać rozwiązania natywnego.

e-Deklaracje - program do rozliczania PIT'u pod linuksem

Po dość krótkich poszukiwaniach natknąłem się na oficjalne rozwiązanie oferowane przez Ministerstwo Finansów - program e-Deklaracje. Z punktu widzenia użytkownika linuksa program ma kilka wad:

  • pracuje w zamkniętym środowisku AdobeAir,
  • w związku z powyższym wymaga zainstalowania tegoż,
  • na starszym sprzęcie, w połączeniu z bardziej zasobożernym środowiskiem graficznym działa dość ociężale,
  • czasem ma problemy z czcionkami (różne fonty w dokumencie - u mnie wystąpiły 2 rodzaje),
  • problemy z wydrukiem wypełnionego PIT'u (ale o tym będzie trochę później),
Wydaje mi się, że wymieniłem najważniejsze "grzechy" rozwiązania było nie było rządowego ;). Do zalet można zaliczyć łatwość instalacji (po ściągnięciu instalatora należy nadać mu prawa do uruchomienia jako program - w Ubuntu, prawy przycisk myszy --> Właściwości --> zakładka "Uprawnienia" zaznaczmy "Wykonanie: zezwolenie na wykonanie pliku jako programu"). Jeżeli nie mamy zainstalowanego środowiska AdobeAir należy je zainstalować K L I K. Jak widać Adobe raczej nie będzie wspierało już rozwoju tego środowiska pod linuksa - dlatego uważam, że rozwijanie rządowego rozwiązania w ramach tego środowiska za błąd - cóż, na razie mamy możliwość ściągnięcia i instalacji, zobaczymy jak będzie w przyszłym roku...

Zakładając, że instalacja przebiegła pomyślnie oczywiście uruchamiamy nowy nabytek. Osoby przyzwyczajone do programów podpowiadających gdzie co wpisać, lub wskazujących np. maksymalną kwotę kosztów uzyskania przychodów raczej będą rozczarowane. W tym rozwiązaniu takich udogodnień nie znajdziemy. Swoją drogą przed rozpoczęciem wypełniania pierwszego PIT'u polecam zapoznać się z instrukcją. Mimo to samo wypełnianie formularzy jest stosunkowo proste i nie powinno przysporzyć nieprzewidzianych trudności - choć warto często klikać na zapisanie wypełnianego dokumentu do wersji roboczej - wejście w pomoc potrafi zamknąć wypełniany dokument... likwidując dotychczasową pracę. O ile to początek formularza to jeszcze pół biedy, mi trafiło się to pod sam koniec... cóż uczy się człowiek na błędach.

Wypełniłem e-Deklarację, wysłałem, otrzymałem UPO i...

chciałem wydrukować. Niestety moja drukarka (skądinąd wzorowo współpracująca np. z LibreOffice) z uporem maniaka "wyrzucała" z siebie czyste kartki. Cóż, mówi się trudno, wydrukuję do PDF'a. Jaaasne... Chciało by się... Na podglądzie wydruku wszystko pięknie wygląda, otwieram wygenerowany plik... chała - czysta, pusta, dziewicza kartka. Co jest?! Wielki Brat Google twardo podawał, że wydruk do PDF'a nie powinien sprawiać problemu, u mnie jednak sprawiał... hmmm... pół paczki papierosów później natknąłem się w Internecie na dość ciekawy opis: K L I K. Naprowadzony na właściwy trop wydrukowałem UPO "do pliku" jako dokument typu PostScript. Wyedytowałem w Gedit i... oczywiście namierzyłem "winowajcę". Z pliku PS należy usunąć fragment zaczynający się na: %ADOBeginClientInjection: DocumentSetup Start "No Re-Distill" i kończący się "%ADOEndClientInjection: DocumentSetup Start "No Re-Distill". Po tym zabiegu można wydrukować UPO z poziomu przeglądarki dokumentów do pliku PDF jak i na zwykłej drukarce.

Po raz kolejny okazało się, że można choć nie bez problemów. Mam nadzieję, że ktoś dzięki tej podpowiedzi wypali trochę mniej papierosów ;). Jeżeli znacie inne oprogramowanie pozwalające na rozliczenie PIT'ów pod linuksem dajecie znać, taka wiedza zawsze może się przydać.

piątek, 16 marca 2012

Linux i program magazynowo-księgowy, a jednak się da...

...a jednak się da.

W poprzednim wpisie wspomniałem o problemach z programem magazynowo-księgowym pod linuksem. Cóż, czytanie dokumentacji ze zrozumieniem zazwyczaj pomaga, pomogło i tym razem. Aby programy firmy Lefthand działały musiałem doinstalować brakującą bibliotekę libc5 oraz pakiet xinid. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wypróbował kilku innych programów zamiast siąść na pewnej części ciała i przejrzeć dokumentację. W efekcie na dysku wylądowały dwa programy w wersjach testowych uruchamiane po przez Wine:

  • Fakturant - firmy Sokaris LINK
  • Ewa - firmy StreamSoft LINK
Obydwa programy zainstalowały się prawidłowo, odpaliły i pozwoliły na pracę, choć Ewa pod Wine miała niekiedy tendencję do otwierania okien w trybie zminimalizowanym - co jest dość irytujące. W przypadku Fakturanta nie zauważyłem większych problemów, choć trzeba przyznać, że sam program pod Wine uruchamia się w bardzo małych oknach i utrudnia to niekiedy pracę, jednak nie jest tak kłopotliwe jak kapryśność Ewy (cóż, podobno kobiety mają prawo do własnych kaprysów ;) ).

Nie chciałbym aby powyższe traktować jako reklamę. Ot, sam naszukałem się sporo, może komuś się przyda - w szczególności, że Fakturant jest dostępny za dość niewielkie pieniądze, a oferuje podstawowe funkcjonalności poszukiwane przez małe sklepy czy firmy. Zaznaczam, że nie sprawdzałem współpracy w/w programów z drukarką fiskalną czy kasą, bo na razie nie posiadamy w firmie żony takiego urządzenia.

...mimo wszystko Lefthand?

W obydwu wymienionych wcześniej programach miałem niejakie problemy ze stabilnością pracy silnika graficznego i bazy danych. Testowałem je wprowadzając około 50 produktów i 20 usług. Są to liczby stosunkowo malutkie w stosunku do realnych warunków pracy większości małych sklepów, pozwalają jednak stwierdzić na ile dany produkt jest wygodny w użytkowaniu.

Pod względem wprowadzanie produktów, zarządzanie magazynem, czy polityką cenową wygrywa produkt StreamSoft. Gdyby nie kapryśność to powiedziałbym, że jest wygodniejszy. Zbyt często jednak miałem problemy z "niewidocznymi", nowymi okienkami aby takie stwierdzenie było prawdziwe. W efekcie więcej czasu spędziłem na szukaniu gdzie schowało się okno niż na wprowadzaniu nowych produktów. Być może jest to kwestia dostosowania Wine'a - tego nie sprawdzałem.

Fakturant zdecydowanie mniej kaprysił jeżeli chodzi o grafikę ale wprowadzenie 50 produktów w małych oknach też do najprzyjemniejszych nie należało. Zaletą programu jest prosta konfiguracja - choć prostotę przypłacamy ograniczoną funkcjonalnością. Z punktu widzenia gospodarki magazynowej brak jest dość podstawowej możliwości ustawienia zaokrąglania cen do pełnych wartości (gr lub zł). W dłuższej pracy nie wyobrażam sobie braku tej funkcji - przy zmianie poziomu marży ręczna poprawa cen dla np. 300 produktów potrafi być mordęgą. Warto też wspomnieć, że program ten nie obsługuje zasad FIFO/LIFO.

Obydwa programy nie obsługują również faktur kosztowych, co powoduje, że wyliczanie realnej dochodowości naszego sklepu musimy już robić np. w Calc'u. Czy w takim razie warto się nimi zainteresować? Cóż, na 100% powinny sprawdzić się w sklepach z małą ilością asortymentu lub punktach usługowych. Mogą być również przydatne przy prowadzeniu małych sklepów internetowych do typowej kontroli stanów magazynowych - przy większej ilości kartotek po prostu będą męczące. Wygląda więc, na to, że użytkownikom linuksa potrzebującym czegoś bardziej komplementarnego zostaje mimo wszystko tylko Lefthand. Po swoich "bojach" z instalacją podzielę się poniżej doświadczeniami - może się komuś to przyda.

Instalacja Lefthand = "...dokumentacja Watsonie, dokumentacja..."

Brak przeczytania całości dokumentacji związanej z instalacją (w tym FAQ) w przypadku programów Lefthand i ich uruchamiania na Ubuntu może spowodować, że te wartościowe skądinąd programy pójdą w kąt, a w ich miejsce zostanie zakupiony stary komputer z WinXP, a w tym środowisku na brak wyboru programów nie można narzekać (choć przed takim rozwiązaniem osobiście ostrzegam - brak wsparcia odbija się na tym systemie co raz większą czkawką).

Ok, wracając do meritum - przed instalacją oprogramowania zapoznaj się z dokumentacją udostępnioną na stronie producenta. Przejrzyj FAQ i zanotuj wszystkie wymienione w tych dokumentach biblioteki. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że do prawidłowej pracy bazy Firebird potrzebujesz:

  • biblioteki libc6 - sudo apt-get install libc6
  • pakietu xinetd - sudo apt-get install xinetd
  • warto też odblokować hasło roota: $sudo passwd root (PAMIĘTAJ konto ROOT nie służy do zwykłej pracy i należy je stosować z wyjątkową ostrożnością).
W moim przypadku brak instalacji biblioteki objawiał się nie możliwością uruchomienia bazy Firebird (wyszło to po odpaleniu bazy w konsoli). Niestety informacji o tym nie ma w dokumentacji. Pakiet xinetd jest w dokumentacji wspominany, a w "czystym" Ubuntu również go nie ma. Po takich przygotowaniach nie powinno być już problemów z uruchomieniem programu. Gdyby okazało się jednak, że "odpala" on w dziwnej rozdzielczości to trzeba wejść w ustawienia globalne i zmienić domyślny wygląd - u mnie pomogło.

Jeżeli chodzi o pracę z programem polecam zapoznanie się z instrukcją oraz filami instruktażowymi umieszczonymi przez producenta - naprawdę przydatne. Oczywiście pojawia się pytanie, którą wersję wybrać - to już zależy od potrzeb. Sprzedaż i magazyn powinny zaspokoić oczekiwania wszystkich tych, którzy cedują księgowość na firmy zewnętrzne, choć można również pracować w wersji Mała Księgowość - pozwala to na kontrolę dochodowości całego przedsięwzięcia. Wybór oczywiście należy do kupującego... Na koniec wspomnę o jeszcze jednym programie: Księga Przychodów i Rozchodów Cafe. Podobnie jak produkty Lefthana działa natywnie pod linuksem. Program oparty jest na Javie (stąd przenośność kodu). W moim przypadku ten produkt działał baaardzo ociężale, stąd długo na dysku nie gościł - być może na mocniejszym sprzęcie działał by płynniej, nie mam możliwości sprawdzenia, więc testy pozostawiam zainteresowanym.

sobota, 10 marca 2012

Windows, Ubuntu i zwyczajne życie...

"... jestem zwolennikiem OpenSource..."

To, że jestem zwolennikiem OpenSource (nie mylić z freeware) wraz z dobrodziejstwem inwentarze wynika z moich poprzednich postów. W zeszłym roku "odziedziczyłem" laptopa - pod względem specyfikacji typowy średniak. Tekst napisać, pocztę odebrać, film obejrzeć, czy w końcu pograć w starsze gry, takie rzeczy robić na nim można bez większych problemów. Do moich potrzeb maszyna idealna - tym bardziej, że i Ubuntu "stawia" się na nim w tempie iście błyskawicznym, bez problemów ze sterownikami. Początkowe tygodnie pracy na "nowym" nabytku upływały w idealnej harmonii i zgodzie. Ubuntu pracowało wzorowo (czyt. szybko i bez niespodzianek).

"...potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy..."

Nadszedł jednak czas gdy potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy. Oczywiście został ściągnięty flagowy Lefthand w wersji demonstracyjnej i zainstalowany zgodnie z instrukcją... i pierwszy "zgrzyt" nastąpił. Konfiguracja wyświetlania tegoż produktu pod moim Ubuntu była niemożliwa. Być może czegoś nie doczytałem, może też coś nie tak zrobiłem ale program uparcie uruchamiał się w rozdzielczości takiej jakbym dysponował wyświetlaczem 1920x1080 lub nawet większym. Zmiana ustawień w praktyce była niemożliwa do przeprowadzenia :/... Cóż, skoro zaczęły się takie "schody", to nie pozostało nic innego jak szukać czegoś pod Wingrozę i próbować uruchomić to pod Wine. Nawet znalazłem 2 programy, które po instalacji łaskawie się uruchomiły, jeden nawet pozwolił na pracę... tyle tylko, że w najmniej spodziewanych momentach program potrafił się zawieść radośnie i z przytupem. Przy zabawie może to i radosne, przy pracy - niekoniecznie. Jako, że "ciśnienia" na w/w program wielkiego nie było, to i cierpliwe wstrzymałem się z jakimiś ekstremalnymi działaniami. Jednak gdzieś tam coś już zaczęło uwierać - jestem typem, który nie lubi jak na swoim komputerze nie może zainstalować oprogramowania, które jest mu potrzebne...

"... a ja dzisiaj nie grałam..."

Nadeszły ferie świąteczne. Latorośli komputer posłuszeństwa odmówił już wcześniej, a gdy miała wolny czas to chciała pograć. Ot, jakoś się tam z babcią dogadywały i babciny komputer był eksploatowany wspólnie, jednak co raz częściej słyszałem magiczne: "Teraz babcia korzysta, a ja dzisiaj nie grałam..." Cóż było robić? Zacząłem próbować instalacji pod Wine gier. Niby jest z tym lepiej niż jeszcze parę lat temu ale do doskonałości jeszcze brakuje. Połączenie laptopa z grafiką zintegrowaną, Wine i wymagań co do uruchamianych gier spowodowało, że wzrok mój coraz częściej padał na płytkę z WindowsXP.

"Stało się - zainstalowałem WindowsXP..."

Stało się - zainstalowałem WindowsXP. Oczywiście, jako przeciwnik piractwa, skorzystałem z wersji OEM dostarczanej wraz z laptopem. Bez "schodów" się nie obeszło. Produkt MS wymagał przestawienia trybu pracy dysku twardego na PIO, gdyż w trybie SATA łaskawie go nie wykrywał. Pogodzony z tą niedogodnością zainstalowałem rzeczony system, zainstalowałem wszelkie poprawki i uaktualnienia, wgrałem AVG Home Edition, na wszelki wypadek uaktualniłem Internet Explorer'a do wersji 8 - o IE9 i wyższych, posiadacze XP mogą zapomnieć, tym samym korzystający z "firmowej" przeglądarki o CSS 3 raczej mogą pomarzyć. Sam, z maniackim uporem, korzystam ostatnimi czasy z Chrome. Jako ciekawostkę mogę napisać, że od uruchomienia procesu instalacji do uzyskania systemu z wszelkimi niezbędnymi poprawkami, kodekami, programami do rozpakowywania i pakowania danych - czyli wszystkim tym, z czego normalny użyszkodnik komputera w dzisiejszych czasach korzysta - upłynęło, bagatela, 8 godzin. Linuksa przy pomocy skryptów dostarczanych przez społeczność instaluję i uruchamiam w podobnym stanie w przeciągu maksymalnie 2 godzin. Cóż, można uczciwie powiedzieć, że XP jest systemem leciwym i ma prawo do braków, jednak w takiej sytuacji nasuwa się pytanie "Skąd taka popularność tego systemu w dzisiejszych czasach?". Czyżby cena? A może jednak zasobożerność nowych "Okienek"?

"...90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego..."

Po instalacji produktu Microsoftu dziecko mogło wreszcie bez większych "zgrzytów" grać w swoje gry, ja mogłem testować do woli programy magazynowo-księgowe. Swoją drogą, w tej drugiej kwestii stwierdziłem dość ciekawą regułę: 90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego, a te które takowy mają są już rozbudowane do granic absurdu i kosztują równowartość 3 tygodniowych przychodów takiego mikroprzedsiębiorstwa. Znalazłem zasadniczo 1 program, który mogę polecić, choć do doskonałości nadal wiele mu brakuje - Sage Symfonie Start Handel. Choć i tu wiele można nieciekawych rzeczy napisać nt. licencji tegoż produktu.

"... stan sprawnej współpracy z WindowsemXP potrwał... 3 miesiące."

Błogi stan sprawnej współpracy z WindowsXP potrwał... 3 miesiące. System teoretycznie zabezpieczony, stosunkowo zadbany i mało obciążony różnymi dodatkami w ostatnich tygodniach zaczął gwałtownie zwalniać. Obecnie czas startu systemu to blisko 5 min, po uruchomieniu się Exploratora Windows kolejne 3 min trwa swoiste "zamrożenie", w trakcie, którego nie jestem w stanie odpalić w sposób płynny nawet przeglądarki internetowej, a odpalenie programu pocztowego trwa blisko 3 min. Skanowanie programem antywirusowym odchyleń od normy nie wykazuje. Oczyszczenie rejestru wiele nie przyniosło. Obecnie nie jestem w stanie nawet filmu na YouTube obejrzeć płynnie, bo dźwięk, który się wydobywa z głośników powoduje, że mam ochotę zgrzytać zębami. Reinstalować Windowsa na 3 miesiące, uczciwie mówiąc, mi się nie chce... powrót do Ubuntu powoduje pewne problemy - choć może zacisnę zęby i spróbuję jednak zmusić Lefthand do poprawnej pracy. Co do gier to chyba najrozsądniejszym będzie zakup dla dziecka konsoli... Kosztowne ale w gruncie rzeczy bardziej dalekowzroczne - obecne konsole pozwolą na bezstresowe granie, a komputer pozostanie do tego do czego został stworzony - do pracy.

"Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy [...] kup dziecku konsolę."

Irytuje mnie tylko jedno - pod Ubuntu programu magazynowo-księgowego znaleźć nie umiem (w przypadku Lefthand nie potrafię skonfigurować), a użytkowanie Windowsa zmusza do zakupu najnowszej wersji Okienek, które nie dość, że na moim laptopie będą działały "skokowo", to jeszcze dodają dodatkowe koszta. Oczywiście mogę spróbować drogi najprostszej: kupić nowego laptopa z Windows 7 i cieszyć się "super" wydajnością. Tyle tylko, że będzie to koszt dość znaczny, a za 1500 - 2000 zł to chyba mógłbym wysłać swój obecny sprzęt do serwisu Lefthand z prośbą o instalację i konfigurację, a jeszcze by mi na w/w konsolę zostało. Wniosek jaki mi się po ostatnich przygodach nasuwa jest 1: Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy - zainstaluj linuxa, zapłać za konfigurację oprogramowania, które potrzebujesz, a z tego co zostanie kup dziecku konsolę...