wtorek, 27 marca 2012

Rozliczanie PIT'u, e-Deklaracje, Ubuntu i... problemy

Rozliczanie PIT'ów pod Ubuntu

Jeszcze do niedawna rozliczenia PIT'u pod linuksem wiązało się jednoznacznie z instalacją oprogramowania pod Wine i znoszeniem jego dość niekiedy kapryśnego zachowania. Oczywiście nadal można tak zrobić - osobiście mogę polecić PITy2011NG - jednak w tym roku postanowiłem poszukać rozwiązania natywnego.

e-Deklaracje - program do rozliczania PIT'u pod linuksem

Po dość krótkich poszukiwaniach natknąłem się na oficjalne rozwiązanie oferowane przez Ministerstwo Finansów - program e-Deklaracje. Z punktu widzenia użytkownika linuksa program ma kilka wad:

  • pracuje w zamkniętym środowisku AdobeAir,
  • w związku z powyższym wymaga zainstalowania tegoż,
  • na starszym sprzęcie, w połączeniu z bardziej zasobożernym środowiskiem graficznym działa dość ociężale,
  • czasem ma problemy z czcionkami (różne fonty w dokumencie - u mnie wystąpiły 2 rodzaje),
  • problemy z wydrukiem wypełnionego PIT'u (ale o tym będzie trochę później),
Wydaje mi się, że wymieniłem najważniejsze "grzechy" rozwiązania było nie było rządowego ;). Do zalet można zaliczyć łatwość instalacji (po ściągnięciu instalatora należy nadać mu prawa do uruchomienia jako program - w Ubuntu, prawy przycisk myszy --> Właściwości --> zakładka "Uprawnienia" zaznaczmy "Wykonanie: zezwolenie na wykonanie pliku jako programu"). Jeżeli nie mamy zainstalowanego środowiska AdobeAir należy je zainstalować K L I K. Jak widać Adobe raczej nie będzie wspierało już rozwoju tego środowiska pod linuksa - dlatego uważam, że rozwijanie rządowego rozwiązania w ramach tego środowiska za błąd - cóż, na razie mamy możliwość ściągnięcia i instalacji, zobaczymy jak będzie w przyszłym roku...

Zakładając, że instalacja przebiegła pomyślnie oczywiście uruchamiamy nowy nabytek. Osoby przyzwyczajone do programów podpowiadających gdzie co wpisać, lub wskazujących np. maksymalną kwotę kosztów uzyskania przychodów raczej będą rozczarowane. W tym rozwiązaniu takich udogodnień nie znajdziemy. Swoją drogą przed rozpoczęciem wypełniania pierwszego PIT'u polecam zapoznać się z instrukcją. Mimo to samo wypełnianie formularzy jest stosunkowo proste i nie powinno przysporzyć nieprzewidzianych trudności - choć warto często klikać na zapisanie wypełnianego dokumentu do wersji roboczej - wejście w pomoc potrafi zamknąć wypełniany dokument... likwidując dotychczasową pracę. O ile to początek formularza to jeszcze pół biedy, mi trafiło się to pod sam koniec... cóż uczy się człowiek na błędach.

Wypełniłem e-Deklarację, wysłałem, otrzymałem UPO i...

chciałem wydrukować. Niestety moja drukarka (skądinąd wzorowo współpracująca np. z LibreOffice) z uporem maniaka "wyrzucała" z siebie czyste kartki. Cóż, mówi się trudno, wydrukuję do PDF'a. Jaaasne... Chciało by się... Na podglądzie wydruku wszystko pięknie wygląda, otwieram wygenerowany plik... chała - czysta, pusta, dziewicza kartka. Co jest?! Wielki Brat Google twardo podawał, że wydruk do PDF'a nie powinien sprawiać problemu, u mnie jednak sprawiał... hmmm... pół paczki papierosów później natknąłem się w Internecie na dość ciekawy opis: K L I K. Naprowadzony na właściwy trop wydrukowałem UPO "do pliku" jako dokument typu PostScript. Wyedytowałem w Gedit i... oczywiście namierzyłem "winowajcę". Z pliku PS należy usunąć fragment zaczynający się na: %ADOBeginClientInjection: DocumentSetup Start "No Re-Distill" i kończący się "%ADOEndClientInjection: DocumentSetup Start "No Re-Distill". Po tym zabiegu można wydrukować UPO z poziomu przeglądarki dokumentów do pliku PDF jak i na zwykłej drukarce.

Po raz kolejny okazało się, że można choć nie bez problemów. Mam nadzieję, że ktoś dzięki tej podpowiedzi wypali trochę mniej papierosów ;). Jeżeli znacie inne oprogramowanie pozwalające na rozliczenie PIT'ów pod linuksem dajecie znać, taka wiedza zawsze może się przydać.

piątek, 16 marca 2012

Linux i program magazynowo-księgowy, a jednak się da...

...a jednak się da.

W poprzednim wpisie wspomniałem o problemach z programem magazynowo-księgowym pod linuksem. Cóż, czytanie dokumentacji ze zrozumieniem zazwyczaj pomaga, pomogło i tym razem. Aby programy firmy Lefthand działały musiałem doinstalować brakującą bibliotekę libc5 oraz pakiet xinid. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wypróbował kilku innych programów zamiast siąść na pewnej części ciała i przejrzeć dokumentację. W efekcie na dysku wylądowały dwa programy w wersjach testowych uruchamiane po przez Wine:

  • Fakturant - firmy Sokaris LINK
  • Ewa - firmy StreamSoft LINK
Obydwa programy zainstalowały się prawidłowo, odpaliły i pozwoliły na pracę, choć Ewa pod Wine miała niekiedy tendencję do otwierania okien w trybie zminimalizowanym - co jest dość irytujące. W przypadku Fakturanta nie zauważyłem większych problemów, choć trzeba przyznać, że sam program pod Wine uruchamia się w bardzo małych oknach i utrudnia to niekiedy pracę, jednak nie jest tak kłopotliwe jak kapryśność Ewy (cóż, podobno kobiety mają prawo do własnych kaprysów ;) ).

Nie chciałbym aby powyższe traktować jako reklamę. Ot, sam naszukałem się sporo, może komuś się przyda - w szczególności, że Fakturant jest dostępny za dość niewielkie pieniądze, a oferuje podstawowe funkcjonalności poszukiwane przez małe sklepy czy firmy. Zaznaczam, że nie sprawdzałem współpracy w/w programów z drukarką fiskalną czy kasą, bo na razie nie posiadamy w firmie żony takiego urządzenia.

...mimo wszystko Lefthand?

W obydwu wymienionych wcześniej programach miałem niejakie problemy ze stabilnością pracy silnika graficznego i bazy danych. Testowałem je wprowadzając około 50 produktów i 20 usług. Są to liczby stosunkowo malutkie w stosunku do realnych warunków pracy większości małych sklepów, pozwalają jednak stwierdzić na ile dany produkt jest wygodny w użytkowaniu.

Pod względem wprowadzanie produktów, zarządzanie magazynem, czy polityką cenową wygrywa produkt StreamSoft. Gdyby nie kapryśność to powiedziałbym, że jest wygodniejszy. Zbyt często jednak miałem problemy z "niewidocznymi", nowymi okienkami aby takie stwierdzenie było prawdziwe. W efekcie więcej czasu spędziłem na szukaniu gdzie schowało się okno niż na wprowadzaniu nowych produktów. Być może jest to kwestia dostosowania Wine'a - tego nie sprawdzałem.

Fakturant zdecydowanie mniej kaprysił jeżeli chodzi o grafikę ale wprowadzenie 50 produktów w małych oknach też do najprzyjemniejszych nie należało. Zaletą programu jest prosta konfiguracja - choć prostotę przypłacamy ograniczoną funkcjonalnością. Z punktu widzenia gospodarki magazynowej brak jest dość podstawowej możliwości ustawienia zaokrąglania cen do pełnych wartości (gr lub zł). W dłuższej pracy nie wyobrażam sobie braku tej funkcji - przy zmianie poziomu marży ręczna poprawa cen dla np. 300 produktów potrafi być mordęgą. Warto też wspomnieć, że program ten nie obsługuje zasad FIFO/LIFO.

Obydwa programy nie obsługują również faktur kosztowych, co powoduje, że wyliczanie realnej dochodowości naszego sklepu musimy już robić np. w Calc'u. Czy w takim razie warto się nimi zainteresować? Cóż, na 100% powinny sprawdzić się w sklepach z małą ilością asortymentu lub punktach usługowych. Mogą być również przydatne przy prowadzeniu małych sklepów internetowych do typowej kontroli stanów magazynowych - przy większej ilości kartotek po prostu będą męczące. Wygląda więc, na to, że użytkownikom linuksa potrzebującym czegoś bardziej komplementarnego zostaje mimo wszystko tylko Lefthand. Po swoich "bojach" z instalacją podzielę się poniżej doświadczeniami - może się komuś to przyda.

Instalacja Lefthand = "...dokumentacja Watsonie, dokumentacja..."

Brak przeczytania całości dokumentacji związanej z instalacją (w tym FAQ) w przypadku programów Lefthand i ich uruchamiania na Ubuntu może spowodować, że te wartościowe skądinąd programy pójdą w kąt, a w ich miejsce zostanie zakupiony stary komputer z WinXP, a w tym środowisku na brak wyboru programów nie można narzekać (choć przed takim rozwiązaniem osobiście ostrzegam - brak wsparcia odbija się na tym systemie co raz większą czkawką).

Ok, wracając do meritum - przed instalacją oprogramowania zapoznaj się z dokumentacją udostępnioną na stronie producenta. Przejrzyj FAQ i zanotuj wszystkie wymienione w tych dokumentach biblioteki. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że do prawidłowej pracy bazy Firebird potrzebujesz:

  • biblioteki libc6 - sudo apt-get install libc6
  • pakietu xinetd - sudo apt-get install xinetd
  • warto też odblokować hasło roota: $sudo passwd root (PAMIĘTAJ konto ROOT nie służy do zwykłej pracy i należy je stosować z wyjątkową ostrożnością).
W moim przypadku brak instalacji biblioteki objawiał się nie możliwością uruchomienia bazy Firebird (wyszło to po odpaleniu bazy w konsoli). Niestety informacji o tym nie ma w dokumentacji. Pakiet xinetd jest w dokumentacji wspominany, a w "czystym" Ubuntu również go nie ma. Po takich przygotowaniach nie powinno być już problemów z uruchomieniem programu. Gdyby okazało się jednak, że "odpala" on w dziwnej rozdzielczości to trzeba wejść w ustawienia globalne i zmienić domyślny wygląd - u mnie pomogło.

Jeżeli chodzi o pracę z programem polecam zapoznanie się z instrukcją oraz filami instruktażowymi umieszczonymi przez producenta - naprawdę przydatne. Oczywiście pojawia się pytanie, którą wersję wybrać - to już zależy od potrzeb. Sprzedaż i magazyn powinny zaspokoić oczekiwania wszystkich tych, którzy cedują księgowość na firmy zewnętrzne, choć można również pracować w wersji Mała Księgowość - pozwala to na kontrolę dochodowości całego przedsięwzięcia. Wybór oczywiście należy do kupującego... Na koniec wspomnę o jeszcze jednym programie: Księga Przychodów i Rozchodów Cafe. Podobnie jak produkty Lefthana działa natywnie pod linuksem. Program oparty jest na Javie (stąd przenośność kodu). W moim przypadku ten produkt działał baaardzo ociężale, stąd długo na dysku nie gościł - być może na mocniejszym sprzęcie działał by płynniej, nie mam możliwości sprawdzenia, więc testy pozostawiam zainteresowanym.

sobota, 10 marca 2012

Windows, Ubuntu i zwyczajne życie...

"... jestem zwolennikiem OpenSource..."

To, że jestem zwolennikiem OpenSource (nie mylić z freeware) wraz z dobrodziejstwem inwentarze wynika z moich poprzednich postów. W zeszłym roku "odziedziczyłem" laptopa - pod względem specyfikacji typowy średniak. Tekst napisać, pocztę odebrać, film obejrzeć, czy w końcu pograć w starsze gry, takie rzeczy robić na nim można bez większych problemów. Do moich potrzeb maszyna idealna - tym bardziej, że i Ubuntu "stawia" się na nim w tempie iście błyskawicznym, bez problemów ze sterownikami. Początkowe tygodnie pracy na "nowym" nabytku upływały w idealnej harmonii i zgodzie. Ubuntu pracowało wzorowo (czyt. szybko i bez niespodzianek).

"...potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy..."

Nadszedł jednak czas gdy potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy. Oczywiście został ściągnięty flagowy Lefthand w wersji demonstracyjnej i zainstalowany zgodnie z instrukcją... i pierwszy "zgrzyt" nastąpił. Konfiguracja wyświetlania tegoż produktu pod moim Ubuntu była niemożliwa. Być może czegoś nie doczytałem, może też coś nie tak zrobiłem ale program uparcie uruchamiał się w rozdzielczości takiej jakbym dysponował wyświetlaczem 1920x1080 lub nawet większym. Zmiana ustawień w praktyce była niemożliwa do przeprowadzenia :/... Cóż, skoro zaczęły się takie "schody", to nie pozostało nic innego jak szukać czegoś pod Wingrozę i próbować uruchomić to pod Wine. Nawet znalazłem 2 programy, które po instalacji łaskawie się uruchomiły, jeden nawet pozwolił na pracę... tyle tylko, że w najmniej spodziewanych momentach program potrafił się zawieść radośnie i z przytupem. Przy zabawie może to i radosne, przy pracy - niekoniecznie. Jako, że "ciśnienia" na w/w program wielkiego nie było, to i cierpliwe wstrzymałem się z jakimiś ekstremalnymi działaniami. Jednak gdzieś tam coś już zaczęło uwierać - jestem typem, który nie lubi jak na swoim komputerze nie może zainstalować oprogramowania, które jest mu potrzebne...

"... a ja dzisiaj nie grałam..."

Nadeszły ferie świąteczne. Latorośli komputer posłuszeństwa odmówił już wcześniej, a gdy miała wolny czas to chciała pograć. Ot, jakoś się tam z babcią dogadywały i babciny komputer był eksploatowany wspólnie, jednak co raz częściej słyszałem magiczne: "Teraz babcia korzysta, a ja dzisiaj nie grałam..." Cóż było robić? Zacząłem próbować instalacji pod Wine gier. Niby jest z tym lepiej niż jeszcze parę lat temu ale do doskonałości jeszcze brakuje. Połączenie laptopa z grafiką zintegrowaną, Wine i wymagań co do uruchamianych gier spowodowało, że wzrok mój coraz częściej padał na płytkę z WindowsXP.

"Stało się - zainstalowałem WindowsXP..."

Stało się - zainstalowałem WindowsXP. Oczywiście, jako przeciwnik piractwa, skorzystałem z wersji OEM dostarczanej wraz z laptopem. Bez "schodów" się nie obeszło. Produkt MS wymagał przestawienia trybu pracy dysku twardego na PIO, gdyż w trybie SATA łaskawie go nie wykrywał. Pogodzony z tą niedogodnością zainstalowałem rzeczony system, zainstalowałem wszelkie poprawki i uaktualnienia, wgrałem AVG Home Edition, na wszelki wypadek uaktualniłem Internet Explorer'a do wersji 8 - o IE9 i wyższych, posiadacze XP mogą zapomnieć, tym samym korzystający z "firmowej" przeglądarki o CSS 3 raczej mogą pomarzyć. Sam, z maniackim uporem, korzystam ostatnimi czasy z Chrome. Jako ciekawostkę mogę napisać, że od uruchomienia procesu instalacji do uzyskania systemu z wszelkimi niezbędnymi poprawkami, kodekami, programami do rozpakowywania i pakowania danych - czyli wszystkim tym, z czego normalny użyszkodnik komputera w dzisiejszych czasach korzysta - upłynęło, bagatela, 8 godzin. Linuksa przy pomocy skryptów dostarczanych przez społeczność instaluję i uruchamiam w podobnym stanie w przeciągu maksymalnie 2 godzin. Cóż, można uczciwie powiedzieć, że XP jest systemem leciwym i ma prawo do braków, jednak w takiej sytuacji nasuwa się pytanie "Skąd taka popularność tego systemu w dzisiejszych czasach?". Czyżby cena? A może jednak zasobożerność nowych "Okienek"?

"...90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego..."

Po instalacji produktu Microsoftu dziecko mogło wreszcie bez większych "zgrzytów" grać w swoje gry, ja mogłem testować do woli programy magazynowo-księgowe. Swoją drogą, w tej drugiej kwestii stwierdziłem dość ciekawą regułę: 90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego, a te które takowy mają są już rozbudowane do granic absurdu i kosztują równowartość 3 tygodniowych przychodów takiego mikroprzedsiębiorstwa. Znalazłem zasadniczo 1 program, który mogę polecić, choć do doskonałości nadal wiele mu brakuje - Sage Symfonie Start Handel. Choć i tu wiele można nieciekawych rzeczy napisać nt. licencji tegoż produktu.

"... stan sprawnej współpracy z WindowsemXP potrwał... 3 miesiące."

Błogi stan sprawnej współpracy z WindowsXP potrwał... 3 miesiące. System teoretycznie zabezpieczony, stosunkowo zadbany i mało obciążony różnymi dodatkami w ostatnich tygodniach zaczął gwałtownie zwalniać. Obecnie czas startu systemu to blisko 5 min, po uruchomieniu się Exploratora Windows kolejne 3 min trwa swoiste "zamrożenie", w trakcie, którego nie jestem w stanie odpalić w sposób płynny nawet przeglądarki internetowej, a odpalenie programu pocztowego trwa blisko 3 min. Skanowanie programem antywirusowym odchyleń od normy nie wykazuje. Oczyszczenie rejestru wiele nie przyniosło. Obecnie nie jestem w stanie nawet filmu na YouTube obejrzeć płynnie, bo dźwięk, który się wydobywa z głośników powoduje, że mam ochotę zgrzytać zębami. Reinstalować Windowsa na 3 miesiące, uczciwie mówiąc, mi się nie chce... powrót do Ubuntu powoduje pewne problemy - choć może zacisnę zęby i spróbuję jednak zmusić Lefthand do poprawnej pracy. Co do gier to chyba najrozsądniejszym będzie zakup dla dziecka konsoli... Kosztowne ale w gruncie rzeczy bardziej dalekowzroczne - obecne konsole pozwolą na bezstresowe granie, a komputer pozostanie do tego do czego został stworzony - do pracy.

"Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy [...] kup dziecku konsolę."

Irytuje mnie tylko jedno - pod Ubuntu programu magazynowo-księgowego znaleźć nie umiem (w przypadku Lefthand nie potrafię skonfigurować), a użytkowanie Windowsa zmusza do zakupu najnowszej wersji Okienek, które nie dość, że na moim laptopie będą działały "skokowo", to jeszcze dodają dodatkowe koszta. Oczywiście mogę spróbować drogi najprostszej: kupić nowego laptopa z Windows 7 i cieszyć się "super" wydajnością. Tyle tylko, że będzie to koszt dość znaczny, a za 1500 - 2000 zł to chyba mógłbym wysłać swój obecny sprzęt do serwisu Lefthand z prośbą o instalację i konfigurację, a jeszcze by mi na w/w konsolę zostało. Wniosek jaki mi się po ostatnich przygodach nasuwa jest 1: Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy - zainstaluj linuxa, zapłać za konfigurację oprogramowania, które potrzebujesz, a z tego co zostanie kup dziecku konsolę...