sobota, 9 maja 2009

"PRL-u wróć..."

Ostatnio oglądam wiadomości w telewizji, słucham radia i czytam artykuły w necie i... po raz kolejny zastanawiam się w jakim ja kraju żyję. Choć może właściwszym było by pytanie: W jakim społeczeństwie żyję?

Dwadzieścia lat po zwycięstwie nad komunistycznym reżimem okazuje się, że robotnicy po raz kolejny mają zamiar palić opony, rzucać kamieniami i okupywać cudzą własność. Przy tym jednocześnie są oburzeni na to jak zostali potraktowani przez policję, która nota bene interweniowała w sposób jak najbardziej prawidłowy. No chyba, że uznamy, że policjant to jest taki ktoś w kogo można rzucać kamieniami, butelkami, wyzywać itp., a on ma stać i się temu bezczynnie przyglądać... to wówczas możemy mówić o tym, że policja była brutalna.

Więc mamy punkt pierwszy: Policja bije biednych robotników, którzy zachowują się tak że niektórzy kibole mogli by się ze wstydu zakopać, bo cieniasy są...

Od zawsze (czyt. od około 15 lat - czyli osiągnięcia wieku normalnego rozumowania) uważałem, że naruszenie czyjejś własności jest przestępstwem i powinno być karane z kodeksu karnego, a ścigane z urzędu. Teraz pojawia się pytanie: Czy okupacja biura poselskiego, bez zgody jego właściciela jest legalna? Czy okupacja zakładu pracy podczas strajku (przy jednoczesnym nie dopuszczaniu do pracy innych) jest legalna? Wg związków zawodowych chyba tak. Proponuję Panom posłom spakować trochę "gratów" i władować się na parę dni do mieszkań przewodniczących związków i zacząć strajkować przeciwko okupacji ich biur, a właścicielom zakładów okupowanych przez pracowników okupację altanek i garaży swoich podwładnych... może wówczas dotrze do nich, że polski kodeks karny przewiduje odpowiednie sankcje za wkroczenie i przebywanie na cudzym terenie bez zezwolenia właściciela, a w przypadku spowodowania wymiernych strat finansowych sankcje te są dość dotkliwe...

Punkt drugi: "Biedni" robotnicy okupując biura poselskie, niszcząc własność państwową podczas demonstracji (ona nie jest niczyja - jest nasza wspólna, osobom o poglądach podobnych do moich proponuję zbiorowe zawiadomienie do prokuratury) są praktycznie bezkarni... Hmm... Panowie posłowie przeczytajcie to co napisałem wyżej - radzę się poważnie nad tym zastanowić :)

Żyjemy od 20 lat w państwie demokratycznym o podobno ustroju kapitalistycznym. Wg mojej wiedzy związki zawodowe na zachodzie w dobie kryzysu nie strajkują, a wręcz przeciwnie starają się współpracować z właścicielem. Form jest całkiem sporo: od zgody na wydłużenie czasu pracy lub zmniejszenie pensji po załatwianie zamówień. W Polsce, cóż lata Solidarności zbierają pokłosie, szkoda, że nie w ten sposób, który powinny. Niektórzy w polskim społeczeństwie zdaje się uważają, że rząd odpowiada za WSZYSTKO. Błąd w rozumowaniu jest oczywisty. Podobnie jak błąd w myśleniu, że skarb państwa posiada nieskończenie wiele kasy, a jak nie ma to może ją bezkarnie dodrukować. Obydwa założenia typowo błędne. Rząd odpowiada za normy prawne, regulacje ogólnokrajowe dot. praw i podatków. Rząd nie odpowiada za unormowania lokalne, za działania spółek skarbu państwa, działania samorządów, czy Pana Józia z sąsiedztwa. Spółki są niezależne i kierowane przez swoich prezesów, którzy może są nominowani przez rząd ale podejmują już decyzje samodzielnie i to oni powinni odpowiadać jeżeli były złe. Za lokalne normy prawne, koszty wywozu śmieci, stan dróg itp. odpowiadają samorządy lokalne, gminne i miejskie. Istotne w tym przypadku jest abyśmy w końcu zdali sobie z tego sprawę i uczestniczyli świadomie w ich wyborze... a patrząc na wskaźniki frekwencji wyborczej na poziomie lokalnym mam co do tego nie jakie wątpliwości. No i na koniec, za działania Pana Józia odpowiada sam Pan Józio. Więc jak słyszę o kolejnych strajkach górników, stoczniowców, lekarzy czy pielęgniarek to... $%&^@ tyle mi się ciśnie na usta. JEŻELI NIE ODPOWIADA WAM TA PRACA TO JĄ Z M I E Ń C I E. Koniec kropka.

Punkt trzeci: Wg stoczniowców, górników, pielęgniarek i lekarzy rząd powinien zorganizować im życie. Mam propozycję za miast organizować życie proponuję przymusowy kurs z ekonomii w skali makro i mikro okraszony wiadomościami z zakresu praw i obowiązków obywateli w Rzeczpospolitej Polskiej, oraz zasad działania społeczeństwa obywatelskiego.

Podsumowując można stwierdzić, że część związkowców to niewykształceni "kibole", którzy swoje zwyczaje przenoszą ze stadionów na ulice, żądając bezkarności i kasy za to, że nie pracują tylko strajkują. Proponuję dać podwyżki ale jednocześnie wystawić rachunki za zniszczenia, które zostały spowodowane podczas demonstracji, przerwy w funkcjonowaniu zakładów i leczenie funkcjonariuszy służb porządkowych. Coś mi się wydaje, że skarb państwa by na tym całkiem nieźle wyszedł...
Żyjemy w dziwnym społeczeństwie, które szybko zapomniało jak to naprawdę było za czasów PRL. Przypomnę tylko, że dzisiejszy ustrój zapewniły nam wybory, więc może tak zamiast strajkować weźmy się do pracy. Jeżeli jedna nie odpowiada należy ją zmienić. Jeżeli państwo ma na coś wydawać kasę niech wyda ją na wspomaganie przedsiębiorczości i edukacji, niech wyda ją na infrastrukturę drogową i telekomunikacyjną, niech będą wypłacane zapomogi ale w zamian delikwenci niech odpracują dwa dni w tygodniu na robotach publicznych. Sprzątanie ulic i grabienie trawników na pewno im nie zaszkodzi, a zdecydowanie odpędzi symulantów i malkontentów. Dziś po 20 latach niepodległości powinniśmy być dumni z Solidarności, osiągnięć transformacji (dla nie kumatych sugeruję przejrzeć wskaźniki ekonomiczne regionu - Polska w Europie w chwili obecnej jest naprawdę krajem wyróżniającym się, a kryzys jak na razie to więcej straszenia mediów niż realne wydarzenie w gospodarce, my mamy co najwyżej spowolnienie). Może tak dla przypomnienia - dziś praktycznie każdy ma telefon (jak nie stacjonarny to komórkowy), samochód używany można już kupić za 5 przeciętnych pensji, wideo, DVD, telewizor kolorowy, nowoczesna pralka automatyczna, możliwość wyjazdu zagranicę w dowolnej chwili, możliwość rozpoczęcia działalności gospodarczej... mogę tak wymieniać dość długo, a jestem młodym "szczawikiem" w stosunku do co niektórych. Podkreślam jeszcze raz zamiast wiecznie narzekać i marudzić weźmy się do pracy, podnieśmy głowy i bądźmy dumni z Polski i nas samych.

6 komentarzy:

  1. Uuu, widze, że się bardzo zdenerwowałeś! Cos mi się zdaje, że mamy wiele "punktów stycznych" w widzeniu rzeczywistości, tylko czemu nas tak mało? A właściwie - przecież to jasne, wygodniej rządac, niż pracować.
    A tak nawiasem - bywa, że patrzę na komputer z obrzydzeniem, ostatnio czas mi się skurczył...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz raczej trudno to nazwać zdenerwowaniem - to raczej ciągły stan irytacji. Dzięki "kochanym" mediom nasze społeczeństwo popada ze skrajności w skrajność. Gdy na rynku akcji panował boom to wg naszych pismaków wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że stan euforii będzie trwał wiecznie, gdy gospodarka spowolniła to mamy krach tysiąclecia... Heh... a już na podstawach ekonomii w technikum uczono mnie, że w skali makro występują tzw cykle koniunkturalne, które przeciętnie trwają 5-7 lat. Więc o co tu chodzi? Media potrzebują "krwi i mięsa" dla spragnionej wrażeń gawiedzi?

    O.K. Jestem w stanie to zrozumieć w przypadku mediów komercyjnych ale do diabła telewizja państwowa ma w swoim statucie wpisaną misję bezstronności i rzetelności, a nadrzędnym celem jest podobno misja edukacyjna. Tyle, że jak oglądam czasem Wiadomości... resztę dośpiewaj sobie sama. Podpowiem, że przychodzi mi na myśl facet z kawału, który przyniósł telewizor do konfesjonału :)

    Co do zachowania niektórych związków zawodowych co raz częściej stwierdzam, że jestem zwolennikiem bezwzględnego rozliczania tych organizacji za spowodowane straty. Nie twierdzę bynajmniej, że ich istnienie jest niepotrzebne - patrz słynna sprawa w sieci "Biedronka", czy też sprawa kasjerek w sieci "Tesco". Jednak w naszym kraju nawet bandyckie działania związków uchodzą im na sucho, a to już budzi we mnie irytację. Nie wspominając już nawet o takich sytuacjach jak strajki lekarzy i pielęgniarek - z jednej strony dajcie większe zarobki, a z drugiej broń Panie Boże przed prywatyzacją.
    Przecież to idzie cholery dostać gdy się coś takiego słyszy, a gdy rząd uczciwie mówi NIE STAĆ NAS NA TO nagle okazuje się, że rząd jest beee, choć gdy obniżał podatki to był cacy. Przecież skądś tą kasę brać muszą, więc albo podniosą podatki (które nota bene w Polsce są i tak wysokie) albo sprywatyzujmy wreszcie w cholerę służbę zdrowia, kopalnie i stocznie, a strajkujących odsyłajmy w cholerę do właścicieli. Nie wiem czemu ale mam przeczucie, że prywatne kliniki, przychodnie i szpitale nagle staną się rentowne, a kopalnie i stocznie wreszcie zaczną produkować to co jest na rynku potrzebne i zarabiać, jeżeli zaś upadną... Rynek nie znosi próżni w ich miejsce pojawią się inne. Fakt może nie zatrudnią tyle ludzi co dzisiejsze molochy ale dostosowane do rzeczywistych potrzeb rynku zaczną funkcjonować prawidłowo dając zatrudnionym pensję, które może nie będą do końca ich satysfakcjonować (bo pokaż mi takiego, który powie Ci, że ma za dużo pieniędzy) ale będą zarabiać na pewno lepiej niż dziś. Co do reszty... Już kiedyś pisałem jednostki aktywne i przedsiębiorcze wybiją się z tej masy i dość szybko zaczną działać dając zatrudnienie sobie i innym. Zresztą popatrz na swoją "starszą"...
    Oczywiście, część osób jest w wieku gdy przenosiny w inne miejsce stają się problematyczne, bo jak zostawić dorobek całego życia? Jednak wierzę, że w NORMALNIE działającym ustroju rynkowo-kapitalistycznym nawet te osoby znajdą dla siebie zatrudnienie. Mój ojczym znakomitym hydraulikiem i preserem (osoba obsługująca wtryskarki) jednak po 20 latach pracy w tworzywach sztucznych ojczym pracuje w zakładzie produkującym podwozia kolejowe i tramwajowe i jest szanowanym pracownikiem, który cały czas się dokształca i awansuje. Nie jednokrotnie będąc lepszym od znacznie młodszych i wydawałoby się bardziej predysponowanych do pracy z maszynami elektronicznymi i elektromagnetycznymi. Ale... właśnie jemu się chce.

    Tu jest właśnie odpowiedź - chce mi się, lub nie chce mi się. Tu również kryje się przyczyna mojej irytacji - Dlaczego do cholery kolejne miliardy złotych mają pójść na ratowanie stoczni i kopalń? Dlaczego po raz kolejny moje podatki mają służyć oddłużeniu szpitali? Za miast tego niech je obniżą, a ja będę wiedział do jakiego lekarza pójść, czy w swoim domu mam mieć ogrzewanie centralne na węgiel, gaz, czy może elektryczne. W ten sposób decydując samodzielnie na co wydam moje pieniądze pozwolę zarobić MOJEJ dentystce, MOJEMU interniście, MOJEMU dostawcy gazu/prądu/wody/węgla/internetu/itp. Jeżeli będą zarabiali moi ulubieni dostawcy, lekarze ja będę zadowolony, oni będą zadowoleni, a państwo wreszcie zacznie wydawać pieniądze na rozwój infrastruktury, wsparcie badań i edukacji (państwowe stypendia)... Kiedyś już Ci pisałem co o tym wszystkim sądzę... a to co się teraz dzieje... to po prostu czyste zaprzeczenie moich poglądów.

    P.S. Możesz jeszcze jedną stronę dorzucić do swojego portfolio ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprzeczenie n ie tylko Twoich poglądów, moje są takie same. Tylko co zrobic, żeby więcej ludzi zaczęło myśleć, po prostu, zwyczajnie mysleć? Piszesz o problemie przenosin, powiedz mi, czy jeśli ktoś ma taki "dorobek życia" - to musi się przenosić? A ludzie, rodziny, które nie mają takiej kotwicy - czego trzeba, żeby ruszyli zadki? Nie wiem, kopniaka w cztery litery, czy co... Moge zrozumieć problemy i żądania ludzi chorych, czy inaczej sprawnych, którzy chcieliby pracować, a niestety nasza rzeczywistość jest nieprzystosowana do ich potrzeb (nudny temat: podjazdy, windy, praca i te inne, oklepane i ciągle aktualne), reszta - główne przykazanie: rusz cztery litery i rób coś, człowieku, bo nikt nic za darmo nie daje, a jak da, to drugą ręką zabierze.

    PS. Dodam, dodam, ale czy Wam się ona podoba?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tak, żonie trochę się czcionka nagłówka nie podoba, bo twierdzi, że mało czytelna. :) Jednak po dłuższej chwili udało mi się ją przekonać. Jak widzisz strona na serwerze. Możesz pochwalić się kolejnym zrealizowanym projektem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Postaram się odpowiedzieć po kolei na kolejne akapity, bo naprawdę zrobił na mnie wrażenie poziom twojego oderwania od rzeczywistości i uogólnienia faktów do poziomu gdzie rzeczywiście łatwo je przedstawić w dowolnym świetle.

    Zaczynasz od obalenia komunistycznego reżimu, nie analizujesz oczywiście w imię czego, nie wiem czy znasz program samorządnej rzeczypospolitej o który walczyli stoczniowcy (omówienie: http://cia.bzzz.net/samorzadna_rzeczpospolita_a_anarchizm ) - 'dowcip' polegał na tym że byli znacznie bardziej socjalistyczni (czy jak to wolisz nazwać) od władz, które zresztą anarchistów i innych socjalistów wolnościowych tępiły za 'lewackie odchyły'.

    Oburza cię walka z policją, niszczenie własności do której przykładasz wielką wagę. Oczywiście nie weźmiesz pod uwagę tego że policja stosuje taktyki eskalacji konfliktów, budowania presji a w końcu prowokacji, zapominasz że muszą pokazać że są potrzebni żeby nie stracić pieniędzy, naszych pieniędzy, które przeznaczane są na pałowanie takich jak my którzy próbują wyrazić swój sprzeciw. Tak samo nie bierze pod uwagę że policja jest w tym konflikcie aktywna - potrafi najeżdżać mieszkania aktywistów, atakować grupy wsparcia prawnego, albo śpiących ludzi, aresztować dziennikarzy społecznych próbując ich zastraszyć.
    Mówisz o okupacji biur poselskich, tych za które płaci całe społeczeństwo i które mają służyć za miejsce spotkań tych "wybranych" ze społeczeństwem. Zapominasz albo nie chcesz przyjąć do wiadomości że pierwszym postulatem każdej z tych okupacji było spotkanie z "wybranym".
    Fakt że większość okupujących raczej nie ma garaży o altankach już nie wspominając pominę. Ogólnie chyba żyjesz gdzieś gdzie pieniądze mają inną wartość a przez cały tekst jako wartość nie pojawia się człowiek tylko przedmioty. Jeżeli chcesz żyć otoczony przedmiotami i pieniędzmi to spróbuj, zobaczymy jak szybko zeżre cię strach, chciwość i podejrzliwość. Ja wole żyć w społeczeństwie gdzie każdy może mieć godne życie.
    A jeszcze odnośnie kodeksu karnego i prawa - chyba nie miałeś też nigdy do czynienia z sądami - w polsce to tylko kwestia tego kto ma więcej pieniędzy (i czasami polityki).

    A co do związków zawodowych na zachodzie to się zdecydowanie myli, ostatni to okres największych demonstracji i największej ilości strajków od co najmniej dziesięciu lat. Owszem największe związki balansują na krawędzi ugody ze strajkiem, ale nie są w stanie powstrzymać wybuchających poza ich kontrolą dzikich strajków. A co do umowy z pracodawcą ostatnio gdzieś czytałem artykuł bardzo ładnie prezentujący efekty dla pracowników - dalsza represja związków i próba odebrania należących się pracownikom pieniędzy.

    Oczywiście rząd nie jest winny wszystkiego, ale stosowana przez jego agendy (policja, ABW) taktyka zastraszania i niszczenia wszelkiego oporu (choćby na przykładzie inwigilacji i działań wobec ruchu w obronie Rospudy) gwarantuje że szybko w polsce społeczeństwo obywatelskie się nie wykształci, chociaż problem jest oczywiście większy i jego częścią jest fatalny system edukacji oparty na modelach z przed 100 lat (dosłownie) uczący pasywności i posłuszeństwa, tępiący kreatywność - na poziomie metodyki, nawet nie poruszam przygotowania nauczycieli.

    Jeżeli nie odpowiada zmieńcie pracę... śmieszne. Powiedz tak komuś na ulicy w przeciętnym polskim mieście, gwarantuje wyśmianie chociaż nie zdziwił bym się jeśli dostaniesz po gębie. Chyba nie rozumiesz że większość naszego społeczeństwa nie może zmienić pracy, oczywiście nawet nie pomyślisz że niezależnie od miejsca pracy każdy powinien mieć zapewnione godne warunki życia, przecież to brzmi na socjalizm.

    Podsumowując proponuje żebyś zrozumiał że na przeciwko ciężko uzbrojonej sfory zakutych w zbroje maszynek nie stają ludzi którym się nudzi. Stoją ludzie głęboko sfrustrowani, nie widzący już żadnej innej opcji niż siłowa konfrontacja, czy dokładniej w wypadku związków, ludzie którzy próbowali wcześniej każdego możliwego sposobu, negocjacji, protestów ostrzegawczych, papierków i innych modlitw skierowanych do kapitalistów w nadziei na mannę. Tak swoją drogą, spróbuj kiedyś znaleźć listy obrażeń policjantów po demonstracjach - takie rany jak "otarcie naskórka na dłoni" czy "ból w nodze" oczywiście są proporcjonalne do stężonego gazu pieprzowego (skądinąd zakazany przez konwencję genewską) wystrzelonego w twarz czy obrażeń zadanych pałką wymierzoną w głowę.
    Proponuje przyjrzeć się realnej sytuacji ekonomicznej Polska jest w czołówce Europy jeśli chodzi o zadłużenie publiczne, jesteśmy krajem stojącym na krawędzi czekającym aż rząd z wielkim uśmiechem na twarzy wykona kolejny krok do przodu.

    Zamiast samozachwytu proponuje trochę autorefleksji, można też coś poczytać;
    http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/2306-nadciga-budetowy-huragan-vincent.html
    http://wiadomosci.onet.pl/1551602,2677,1,1,gorzki_bilans_iii_rp,kioskart.html
    http://cia.bzzz.net/immanuel_wallerstein_polityka_katastrofy_gospodarczej

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście nie uważam się za oderwanego od rzeczywistości. Znam poglądy strajkujących i ich żądania ale wiem też, że ich spełnienie nie jest możliwe bez sprawnie działającej gospodarki, a tej z kolei nie da się osiągnąć strajkując.

    Walki z policją. Taaak ta olbrzymia presja i jeszcze powiedz mi, że to policjanci pierwsi zaczynają rzucać butelkami... Jeżeli zaś chodzi o "represje" to mam dziwne wrażenie, że te nocne naloty nie są spowodowane li tylko kryształową niewinnością i chęcią działania na rzecz dobra społeczeństwa. Dalej jak słusznie zauważyłeś policja dostaje pieniądze za interwencję w obronie własności prywatnej i publicznej, a jakie one są to radzę dokładnie sprawdzić i uwierz mi, że Ci strajkujący stoczniowcy i górnicy zarabiają niejednokrotnie lepiej.

    Okupacja biur poselskich jest działaniem nielegalnym jeżeli petent przebywa w biurze po za godzinami jego pracy. Jeżeli jesteś niezadowolony z rządów jako takich to głosuj na partię, która wg Ciebie ma najbardziej poprawny program. Propaguj go i namawiaj znajomych w sposób, który jest zgodny z prawem do głosowania na tą partię. Tak to w systemie demokratycznym powinno wyglądać.

    Problemy z funkcjonowaniem związków zawodowych wynikają z faktu, że ich uprawnienia są niejednokrotnie zbyt szerokie. W efekcie jako potencjalny pracodawca również wolałbym nie posiadać takowych w swoim zakładzie. Wybacz ale będąc właścicielem firmy to ja wyłożyłem pieniądze na jej stworzenie, a pracownik podpisując umowę zgodził się na określone warunki. Jeżeli jako pracodawca bym je łamał to niech pracownik zgłosi to do sądu pracy - uwierz mi działają skutecznie. Jeżeli zaś pracownik tego nie robi, bo boi się, że za jakieś przewinienie zostanie zwolniony... cóż oznacza to, że nie jest tak kryształowo czysty za jakiego chciałby uchodzić.
    Piszesz o Dolinie Rospudy - dla mie to przykład tego że system prawny EU jest na tyle sprawny, że w wielu przypadkach poskromi nasz rząd. Potwierdza to też fakt, że system demokratyczny w naszym kraju i EU jest na tyle sprawny, że koniec końców Rospudę obroniono w sposób zgodny z prawem. Czy potrzebne było przykuwanie się do drzew? Osobiście wątpię.

    Jeżeli praca Ci nie odpowiada to ją zmień. Będę to powtarzał jak mantrę. Uważam, że żadna praca nie hańbi, a jeżeli jakaś mi nie odpowiada to ją po prostu zmieniam. Nie rozumiem, za co mam dostać w pysk? Za prawdę? Sorry ale zarabiam trochę mniej niż lekarze. Nie twierdzę, że jest to niesprawiedliwe, jednak uważam, że żądania podwyżek płac wobec rządu za chore. Jeżeli doktor X i Y uważają, że zarabiają za mało niech zwolnią się z publicznej służby zdrowia i otworzą własne gabinety... Czy wtedy będą zarabiać więcej? Może ale na pewno będą mięli na to znacznie większy wpływ. Jeżeli Spawacz X w stoczni uważa, że zarabia za mało niech pogada z kolegami i otworzą własną firmę remontującą małe łodzie, kutry i samochody... Łatwo jest żądać trudniej jest samemu coś rozkręcić i to utrzymać. Wiem, że związkowcy w gruncie rzeczy nie chcą źle ale... uważam, że obowiązkiem państwa jest promowanie postaw aktywnych, postaw które tworzą nowe miejsca pracy, a nie promowanie postaw roszczeniowych. Wiesz był moment, że przez ponad pół roku szukałem pracy, przeżyłem też chwile gdy miałem do wyboru kupić masło czy chleb... więc sorry ale ja naprawdę przeszedłem przez frustrację. Wiem jednak jedno najważniejsze się nie poddawać.

    Co do katastrofy gospodarczej to jeszcze nam do niej daleko. W skali makroekonomicznej dają się zauważyć cykle krótko i długookresowe. Co jakiś czas występują fazy wzrostu i fazy spowolnienia czy też recesji, a media mają to do siebie, że w wielu przypadkach po prostu robią z igły widły.

    Widzę, że postrzegasz mnie jako osobę, która chce tylko pieniędzy - jednak ja jestem wyznawcą poglądu, że one szczęścia nie dają ale bardzo ułatwiają życie. Państwo socjalne, które proponują lewicowe partie jest mi wrogie, bo bardzo głęboko chce drenować moją kieszeń, bo uważam, że centralne zarządzanie jakimkolwiek pieniędzmi jest niewydajne i strasznie kosztowne. Jeżeli będę chciał wspomóc kogoś to wspomogę, tylko niech państwo nie robi tego na siłę za mnie. Niech państwo nie decyduje na co mam wydać moje pieniądze. Dzięki rozwiązaniom socjalnym rzeczywista skala podatków w Polsce dla przeciętnego zjadacza chleba wynosi blisko 40%, a ja się na to nie godzę i co więcej uważam, że ponad połowa z tych 40% jest przeznaczana na nieudolne wsparcie tych "najbiedniejszych". Jestem zwolennikiem nauczenia ludzi jak łowić i dania im wędki, a to co z nią zrobią i jak wykorzystają to już tylko ich sprawa....

    OdpowiedzUsuń