środa, 17 marca 2010

Zniechęcenie...

Dawno mnie na blogu nie było. Cóż, praca w pracy, praca w domu..., a w rzeczywistości zaczynam odczuwać zniechęcenie. Nie wiem sam czy to efekt nastrojów w miejscu, w którym pracuję, czy efekt pogody. To chyba nie istotne. W tej chwili moje nastawienie można opisać jako chroniczne zmęczenie.

Co raz częściej "łapię" się na tym, że stoję w miejscu. Wiem, że mam pomysł na jakiś sposób funkcjonowania na rynku. Co ciekawe, ostatnie miesiące pokazały, że pomysł ten mogę uznać za trafiony. Jednak zamiast oczekiwanego zapału przyszło zniechęcenie. Sam już nie wiem skąd wziąć siły na to by ciągnąć dalej "swój wózek". Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do urlopu jeszcze ponad miesiąc, a tak "wypalony" nie byłem już dawno.

W pracy każdy, kolejny miesiąc przynosi co raz to "ciekawsze" nowiny. Choć obserwując ilość klientów to raczej trudno spodziewać się czegoś innego. Nie ma kupujących - nie ma obrotu. Nie ma obrotu - nie ma dochodu. Nie ma dochodu - są zwolnienia. W efekcie morale ludzi, którzy zamiast sprzedawać, szukają sobie na siłę pracy jest na poziomie bliskim zeru. Oczywiście nasze sugestie, że ceny są "z kosmosu", że firmie brakuje internetowego kanału sprzedaży, że klienci zbyt długo czekają na zamówiony towar jest zbywane - "bo to nie są główne kierunki rozwoju firmy". Tyle tylko, że rozwój w obecnym wydaniu spowodował cofnięcie się w obrotach do poziomu z roku 2006. Więc albo ja jestem za głupi i za mało wiem albo jakąś "ściemą" jest ten "plan" rozwoju... Po raz kolejny przychodzą myśli o tym, że czas zmienić pracę ale... to chyba nie najlepszy czas na taki ruch. Z tego, co zdążyłem się zorientować to musiałbym przejść do którejś z konkurencyjnych firm, a to z kolei będzie zgodne z przysłowiem "zamienił stryjek...". Pozostaje, więc rozwój swojego pomysłu. Tu problemem jest brak czasu, a i zapał się wyczerpał.

Swoją drogą jeżeli znacie łatwy w zarządzaniu CMS to dajcie znać, bo takowego potrzebuję.

Oczywiście, jakby mało było problemów dodatkowo doszły problemy rodzinno-osobiste (znów musimy szukać mieszkania do wynajmu). Swoją drogą po raz kolejny widać absurd polskiej rzeczywistości - musi mnie być stać na wynajem mieszkania za 1200 - 1300zł/m-cznie ale na kredyt o tej samej wysokości raty - wg banku - już nie. Ot, zwykła, polska codzienność. Żeby było weselej to na razie nie widać nawet światełka w tunelu aby w najbliższym czasie coś się w tej kwestii zmieniło.

Poradźcie jak się zmobilizować do bardziej intensywnej pracy, bo w sumie to byłoby rozwiązaniem.

Heh... trochę po marudziłem - czas iść spać.