No właśnie powiedzcie mi dlaczego złe wiadomości zawsze chodzą stadami?
Dziś właśnie się dowiedziałem, że otrzymałem świetne opinie od kierowników przed rozmową w sprawie przedłużenia umowy o pracę ale ze względu na taką, a nie inną sytuację finansową (niskie obroty, niewyrabiana marża itd.) nie wiadomo czy umowa ze mną zostanie przedłużona... Niby wszystko suuuuper... tylko po przyjściu do domu zacząłem przeglądać oferty pracy i... i nic. Owszem jest tego zatrzęsienie ale w większości przypadków sprzedaż to ofert marketów typu Carrefour, Achuan itp. Obsługa klienta to z kolei znajomość języka angielskiego na dobrym i bardzo dobrym poziomie.
Owszem jest kilka ofert, które aż proszą abym zaaplikował - tyle tylko, że mój niemiecki jest... hmm... powiedzmy, że jeszcze słabszy od mojego angielskiego - w tym jestem w stanie się dogadać ze zrozumieniem no i zrozumiem czego ode mnie oczekuje klient. W przypadku języka zza Odry to raczej mało prawdopodobne...
Złożyłem 2 aplikacje. Zobaczymy, niby oczekiwania dobrze rokują tylko, czy chociaż zostanę zaproszony na rozmowę? Tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą.
Oczywiście pozostaje mój projekt - tyle tylko, że wymaga on czasu, którego nie mam - coś do gara trzeba włożyć, opłacić rachunki itd. Heh... po prostu czuje się totalnie sflaczały jak się dzisiaj dowiedziałem o tych "rewelacjach"...
No, cóż to tylko potwierdza - dla firmy najważniejsi są ludzie... w zarządzie. Bo szary sprzedawca ma po prostu wykonać bezmyślnie polecenie, choćby nie wiem jak było absurdalne. Taaa... normalnie super dzień...
Cóż. W najgorszym wypadku pozostanie pośredniak, składanie kolejnych aplikacji nawet do idiotycznych prac no i liczenie na to, że wolny czas pozwoli mi na dopracowanie projektu w sposób, który zacznie przynosić więcej niż symboliczny dochód. Zawsze to jakieś wyjście... tylko dlaczego chce mi się w tej chwili wyć ze złości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz