sobota, 10 marca 2012

Windows, Ubuntu i zwyczajne życie...

"... jestem zwolennikiem OpenSource..."

To, że jestem zwolennikiem OpenSource (nie mylić z freeware) wraz z dobrodziejstwem inwentarze wynika z moich poprzednich postów. W zeszłym roku "odziedziczyłem" laptopa - pod względem specyfikacji typowy średniak. Tekst napisać, pocztę odebrać, film obejrzeć, czy w końcu pograć w starsze gry, takie rzeczy robić na nim można bez większych problemów. Do moich potrzeb maszyna idealna - tym bardziej, że i Ubuntu "stawia" się na nim w tempie iście błyskawicznym, bez problemów ze sterownikami. Początkowe tygodnie pracy na "nowym" nabytku upływały w idealnej harmonii i zgodzie. Ubuntu pracowało wzorowo (czyt. szybko i bez niespodzianek).

"...potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy..."

Nadszedł jednak czas gdy potrzebowałem znaleźć i zainstalować jakiś sensowny program magazynowo-księgowy. Oczywiście został ściągnięty flagowy Lefthand w wersji demonstracyjnej i zainstalowany zgodnie z instrukcją... i pierwszy "zgrzyt" nastąpił. Konfiguracja wyświetlania tegoż produktu pod moim Ubuntu była niemożliwa. Być może czegoś nie doczytałem, może też coś nie tak zrobiłem ale program uparcie uruchamiał się w rozdzielczości takiej jakbym dysponował wyświetlaczem 1920x1080 lub nawet większym. Zmiana ustawień w praktyce była niemożliwa do przeprowadzenia :/... Cóż, skoro zaczęły się takie "schody", to nie pozostało nic innego jak szukać czegoś pod Wingrozę i próbować uruchomić to pod Wine. Nawet znalazłem 2 programy, które po instalacji łaskawie się uruchomiły, jeden nawet pozwolił na pracę... tyle tylko, że w najmniej spodziewanych momentach program potrafił się zawieść radośnie i z przytupem. Przy zabawie może to i radosne, przy pracy - niekoniecznie. Jako, że "ciśnienia" na w/w program wielkiego nie było, to i cierpliwe wstrzymałem się z jakimiś ekstremalnymi działaniami. Jednak gdzieś tam coś już zaczęło uwierać - jestem typem, który nie lubi jak na swoim komputerze nie może zainstalować oprogramowania, które jest mu potrzebne...

"... a ja dzisiaj nie grałam..."

Nadeszły ferie świąteczne. Latorośli komputer posłuszeństwa odmówił już wcześniej, a gdy miała wolny czas to chciała pograć. Ot, jakoś się tam z babcią dogadywały i babciny komputer był eksploatowany wspólnie, jednak co raz częściej słyszałem magiczne: "Teraz babcia korzysta, a ja dzisiaj nie grałam..." Cóż było robić? Zacząłem próbować instalacji pod Wine gier. Niby jest z tym lepiej niż jeszcze parę lat temu ale do doskonałości jeszcze brakuje. Połączenie laptopa z grafiką zintegrowaną, Wine i wymagań co do uruchamianych gier spowodowało, że wzrok mój coraz częściej padał na płytkę z WindowsXP.

"Stało się - zainstalowałem WindowsXP..."

Stało się - zainstalowałem WindowsXP. Oczywiście, jako przeciwnik piractwa, skorzystałem z wersji OEM dostarczanej wraz z laptopem. Bez "schodów" się nie obeszło. Produkt MS wymagał przestawienia trybu pracy dysku twardego na PIO, gdyż w trybie SATA łaskawie go nie wykrywał. Pogodzony z tą niedogodnością zainstalowałem rzeczony system, zainstalowałem wszelkie poprawki i uaktualnienia, wgrałem AVG Home Edition, na wszelki wypadek uaktualniłem Internet Explorer'a do wersji 8 - o IE9 i wyższych, posiadacze XP mogą zapomnieć, tym samym korzystający z "firmowej" przeglądarki o CSS 3 raczej mogą pomarzyć. Sam, z maniackim uporem, korzystam ostatnimi czasy z Chrome. Jako ciekawostkę mogę napisać, że od uruchomienia procesu instalacji do uzyskania systemu z wszelkimi niezbędnymi poprawkami, kodekami, programami do rozpakowywania i pakowania danych - czyli wszystkim tym, z czego normalny użyszkodnik komputera w dzisiejszych czasach korzysta - upłynęło, bagatela, 8 godzin. Linuksa przy pomocy skryptów dostarczanych przez społeczność instaluję i uruchamiam w podobnym stanie w przeciągu maksymalnie 2 godzin. Cóż, można uczciwie powiedzieć, że XP jest systemem leciwym i ma prawo do braków, jednak w takiej sytuacji nasuwa się pytanie "Skąd taka popularność tego systemu w dzisiejszych czasach?". Czyżby cena? A może jednak zasobożerność nowych "Okienek"?

"...90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego..."

Po instalacji produktu Microsoftu dziecko mogło wreszcie bez większych "zgrzytów" grać w swoje gry, ja mogłem testować do woli programy magazynowo-księgowe. Swoją drogą, w tej drugiej kwestii stwierdziłem dość ciekawą regułę: 90% programów dla mikrofirm nie posiada modułu magazynowego, a te które takowy mają są już rozbudowane do granic absurdu i kosztują równowartość 3 tygodniowych przychodów takiego mikroprzedsiębiorstwa. Znalazłem zasadniczo 1 program, który mogę polecić, choć do doskonałości nadal wiele mu brakuje - Sage Symfonie Start Handel. Choć i tu wiele można nieciekawych rzeczy napisać nt. licencji tegoż produktu.

"... stan sprawnej współpracy z WindowsemXP potrwał... 3 miesiące."

Błogi stan sprawnej współpracy z WindowsXP potrwał... 3 miesiące. System teoretycznie zabezpieczony, stosunkowo zadbany i mało obciążony różnymi dodatkami w ostatnich tygodniach zaczął gwałtownie zwalniać. Obecnie czas startu systemu to blisko 5 min, po uruchomieniu się Exploratora Windows kolejne 3 min trwa swoiste "zamrożenie", w trakcie, którego nie jestem w stanie odpalić w sposób płynny nawet przeglądarki internetowej, a odpalenie programu pocztowego trwa blisko 3 min. Skanowanie programem antywirusowym odchyleń od normy nie wykazuje. Oczyszczenie rejestru wiele nie przyniosło. Obecnie nie jestem w stanie nawet filmu na YouTube obejrzeć płynnie, bo dźwięk, który się wydobywa z głośników powoduje, że mam ochotę zgrzytać zębami. Reinstalować Windowsa na 3 miesiące, uczciwie mówiąc, mi się nie chce... powrót do Ubuntu powoduje pewne problemy - choć może zacisnę zęby i spróbuję jednak zmusić Lefthand do poprawnej pracy. Co do gier to chyba najrozsądniejszym będzie zakup dla dziecka konsoli... Kosztowne ale w gruncie rzeczy bardziej dalekowzroczne - obecne konsole pozwolą na bezstresowe granie, a komputer pozostanie do tego do czego został stworzony - do pracy.

"Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy [...] kup dziecku konsolę."

Irytuje mnie tylko jedno - pod Ubuntu programu magazynowo-księgowego znaleźć nie umiem (w przypadku Lefthand nie potrafię skonfigurować), a użytkowanie Windowsa zmusza do zakupu najnowszej wersji Okienek, które nie dość, że na moim laptopie będą działały "skokowo", to jeszcze dodają dodatkowe koszta. Oczywiście mogę spróbować drogi najprostszej: kupić nowego laptopa z Windows 7 i cieszyć się "super" wydajnością. Tyle tylko, że będzie to koszt dość znaczny, a za 1500 - 2000 zł to chyba mógłbym wysłać swój obecny sprzęt do serwisu Lefthand z prośbą o instalację i konfigurację, a jeszcze by mi na w/w konsolę zostało. Wniosek jaki mi się po ostatnich przygodach nasuwa jest 1: Jeżeli potrzebujesz systemu do pracy - zainstaluj linuxa, zapłać za konfigurację oprogramowania, które potrzebujesz, a z tego co zostanie kup dziecku konsolę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz