sobota, 30 lipca 2022

Inflacja - czyli podatek od… (część pierwsza)

Na początek kilka uwag.


1) poniższy wpis nie jest wykładem ekonomicznym i zawiera bardzo wiele uproszczeń, które powodują, że obliczenia są właściwie błędne, choć dają pewne wyobrażenie o skali wpływu kreowania pieniędzy przez banki komercyjne.

2) dla wyliczeń przyjąłem, że mnożnik kreacji pieniądza to iloraz 1 i stopy depozytowej, co jest bardzo dużym uproszczeniem wzoru i przyjmuje się, że jest to tzw. wzór prosty *1

3) zgodnie z teorią ekonomiczną kreacja pieniądza to iloczyn mnożnika kreacji i bazy monetarnej, w poniższych „wypocinach”, zastosowałem podaż pieniądza z poprzedniego okresu, a nie bazę monetarną, co powoduje, że - jak wyżej - wszystkie obliczenia są tak naprawdę błędne (choć dają wyobrażenie o skali).

4) wszystkie dane za GUS *2 oraz NBP *3


Za wszystko trzeba płacić, za niskie stopy procentowe i łatwą dostępność kredytów też…


Lata 2016 - 2021 przyzwyczaiły nas do ultraniskich (często, w praktyce, ujemnych) stóp procentowych. Technicznie rzecz biorąc taka polityka pieniężna, w połączeniu z niskimi wymogami dotyczącymi poziomu obowiązkowych rezerw w stosunku do banków prowadziła do kreowania pieniądza po za systemem banków centralnych. O co chodzi?

Załóżmy, że bank pożycza Ci 100 zł. Wg przepisów bank może pożyczyć Ci tyle ile ma w depozycie, minus obowiązkową rezerwę bankową, którą musi zdeponować w banku centralnym. Jak sądzisz ile wynosi taka rezerwa? 10%? 20%? Otóż nie. w Polsce wynosi ona obecnie 3,5%, a jeszcze rok temu wynosiła 2%, a w roku 2020 - 0,5% 

Jakie ma to znaczenie? Oznacza to, że banki, prowadząc agresywną politykę kredytową, są w stanie wykreować środki bez udziału banku centralnego. Ta zdolność ma swoją nazwę, jest to tzw. mnożnik kreacji pieniądza. Ile on wynosi obecnie? Ok. 0.2857. Nie wiele, prawda? No niby racja, ale co to oznacza dla finansów państwa? Ile tych środków mogą banki stworzyć? 

Otóż opierając się na danych NBP* 4 łączna podaż pieniądza w Polsce na to ok. 2 biliony złotych (inaczej mówiąc 2 miliony milionów złotych ;) ). Przy takiej podaży pieniądza - znacznie upraszczając - banki w ciągu roku „wyprodukują” ponad 570 miliardów złotych. 

Oczywiście, nie jest to tak łatwe i proste, w praktyce banki pożyczają ok. 75% podaży pieniądza na różnych warunkach. więc kwota podana powyżej to raczej „sufit”. Dodatkowo warto mieć świadomość, że znaczna część tak wykreowanych środków nie trafia na polski rynek pieniądza, a zasila zagraniczne centrale banków. Zakładając, że na polski rynek trafia z powrotem zaledwie 10-15% tak wykreowanego pieniądza to i tak oznacza kolosalne kwoty. 

Dane za NBP:
Styczeń 2020 - podaż pieniądza: 1.557 781,6 bln. zł, obowiązkowa rezerwa bankowa w kwietniu 2020 roku zostaje obniżona z 3,5% do 0,5%
Zdolność kreacji ok. 3,1 bln. zł, szacunkowy wzrost podaży pieniądza od 314 do 470 mld. zł (czyli 0,31 bln. - 0,47 bln. zł)

Styczeń 2021 - podaż pieniądza 1.820 192 bln. zł (r/r wzrost o ponad 260 mld. zł), obowiązkowa rezerwa bankowa: dopiero w październiku podniesiona do 2% 
Zdolność kreacji pieniądza ok. 0,91 bln. zł, szacunkowy wzrost podaży pieniądza od 91 do ok. 135 mld. zł (czyli 0,091 - 0,135 bln. zł.)

Styczeń 2022 - podaż pieniądza 1.960 425,8 bln. zł (r/r wzrost o ponad 140 mld. zł), obowiązkowa rezerwa bankowa: w marcu podniesiona do 3,5%
Zdolność kreacji pieniądza ok. 0,56 bln. zł, szacunkowy wzrost podaży pieniądza od 56 do 85 mld. zł (czyli 0,056 - 0,085 bln. zł.)

Podsumowując - w przeciągu trzech lat podaż pieniądza zwiększyła się o ponad 402 mld zł, czyli o ponad 25% podaży z 2020 roku. Możemy przyjąć, że zdecydowaną większość tej kwoty „wyprodukowały” banki, korzystając z wyjątkowo atrakcyjnych warunków ekonomicznych stworzonych przez NBP.

Inflacja a podaż pieniądza


Co wspólnego ma podaż pieniądza z inflacją? O ile za podażą pieniądza nadąża podaż (dostępność) dóbr i usług, to zasadniczo dodatkowa dostępność gotówki jest zdrowa dla gospodarki, bo nie hamuje jej rozwoju. No właśnie - słowo klucz ostatnich 2 lat: dostępność dóbr i usług. Od 2 lat borykamy się z notorycznymi problemami związanymi z łańcuchami dostaw, a skoro nie ma towaru, a są pieniądze, to sprzedający podnoszą ceny i zwiększają produkcję. Skoro zwiększamy produkcję to… wzrasta popyt na surowce… Zaczynasz łapać? 

Dodatkową trudnością jest fakt, że części produkcji nie da się zwiększyć w sposób szybki (proces inwestycyjny dla niektórych lini produkcyjnych trwa latami). Efekty widać: brak dostępności procesorów i układów scalonych, a to przekłada się na inne gałęzie gospodarki:
- motoryzację i transport,
- przemysł,
- produkcję AGD/RTV,
- przetwórstwo spożywcze (oni też potrzebują maszyn i urządzeń),

Rozejrzyj się po własnym pokoju i zastanów się w ilu urządzeniach są układy scalone… Zegar ścienny, waga kuchenna i łazienkowa, pralka, zmywarka, piekarnik, wszelkie urządzenia smart home… W przypadku przemysłu ten problem jest jeszcze bardziej skomplikowany.

Wracając do podaży pieniądza i braku towaru. Co się dzieje wówczas z cenami? Rosną. No właśnie. 

W praktyce możemy przyjąć, że w normalnych warunkach Polska rozwijała się w tempie ok. 3,5 - 5% rocznie. Upraszczając - o tyle wzrastała dostępność usług i produktów. Jeżeli dołożymy do tego średni poziom inflacji w wysokości ok. 3% to uzyskamy bezpieczny poziom, o który rocznie może wzrosnąć podaż pieniądza, nie powodując dodatkowej inflacji. Jest to poziom od 6,5 do ok. 8%. 

Wróćmy na chwilę do danych NBP. Przyjmując styczeń 2020 roku jako bazowy, z podażą pieniądza na poziomie 1,557 bln zł i PKB na poziomie -2,2%. Jeżeli inflacja miała utrzymać się na poziomie celu inflacyjnego (ok. 3,5%) to podaż pieniądza powinna wzrosnąć o ok. 1,2%. Czyli w styczniu 2021 roku podaż pieniądza powinna wynosić ok. 1,575 bln. zł. Wynosiła… 1,820 bln. zł. 

Ok. Ktoś może powiedzieć, że 2020 rok był specyficzny. Zgoda. Weźmy więc kolejny rok 2021.
Podaż 1,820 bln. zł PKB na poziomie 5,9% i cel inflacyjny 3,5%. Razem mamy zalecany wzrost podaży o 9,4% i tu mamy już bardzo blisko ideału, bo podaż pieniądza w 2020 roku powinna wynieść ok. 1,991 bln. zł. Wyniosła zaś 1,960 bln. zł, czyli możemy przyjąć, że wzrost PKB zaskoczył nieco NBP.

Skąd więc tak gwałtowny wzrost inflacji? Cóż, jak widać z powyższych wyliczeń, cały czas borykamy się ze skutkami nieszczęsnego 2020 roku, bo w praktyce - patrząc na wzrost PKB - podaż pieniądza powinna obecnie być na poziomie 1,723 bln. zł, czyli o blisko 240 mld. mniejsza niż jest. 

Co to oznacza?

Mamy nadwyżkę podaży pieniądza o 240 mld., w tym roku banki „doprodukują” jeszcze ok. 60 mld. W efekcie w styczniu 2023 roku podaż pieniądza będzie kształtowała się na poziomie ok. 2 bln zł. Wg ekonomistów wzrost gospodarczy Polski w 2022 roku osiągnie ok. 4,5 - 4,8%. Oznacza to, że podaż pieniądza powinna wzrosnąć o ok. 8 - 8,3% (z 1,723 bln. zł) i osiągnąć ok. 1,868 bln. zł (czyli realna podaż nadal będzie większa niż założenia inflacyjne o blisko 130 mld zł). 

Liczmy więc dalej. 
Rok 2024 podaż pieniądza 2,06 bln. zł., szacowany wzrost PKB 3,5%. Czyli podaż pieniądza powinna wzrosnąć o ok. 7% i osiągnąć 1,998 bln zł. (nadal realna podaż będzie przewyższać założenia inflacyjne o jakieś 80 mld. zł)

Rok 2025. podaż pieniądza 2,12 bln. zł, szacowany wzrost PKB ok. 4-5%. Czyli podaż pieniądza powinna wzrosnąć o ok. 7,5 - 8,5% i wynosić ok. 2,15 bln. zł

Jak widać, biorąc pod uwagę podaż pieniądza, inflacja jeszcze trochę potrwa.

Podsumowując - inflacja to podatek od nadmiaru pieniądza w obiegu rynkowym. W efekcie jego płatnikiem staje się - niejako automatycznie - każdy posiadacz pieniędzy.

Tyle, że sama podaż pieniądza to nie wszystko ale o tym w następnych wpisach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz